I tak oto skończyły się i moje
wakacje. Cezar nie dał się przekonać, że możemy przecież swobodnie zaliczyć się do
kategorii student i twórczo poleniuchować jeszcze jeden miesiąc. No, choćby 2 tygodnie jak to niegdyś bywało na WAT, gdzie
rok akademicki rozpoczynał się, nie wiedzieć dlaczego, w połowie września, a
niektórzy zwani naukowcami, musieli pojawić się w uczelni już z dniem 1
września, aby przystąpić do zaliczenia niezaliczonych egzaminów z sesji letniej.
Co ciekawe, jak fama głosi, jeszcze nikt i nigdy w historii uczelni nie
„zaliczył” w tym okresie egzaminu poprawkowego. Wiadomo, wrześniowa Warszawa
jest piękna i kusząca wieloma atrakcjami, o czym sam miałem okazję się
przekonać.
Foto: Natalia |
Ale
wracając do rzeczywistości, to miałem plan, aby z Cezarym powspominać mijające lato, spotkania
zaskakujące i niezwykle przyjemne, spotkania nie zaskakujące , ale równie
przyjemne, a wszystkie w pięknych okolicznościach przyrody. Powspominać
Mambę owczarka, jak by nie było kaukaskiego, co chyba nie jest bez znaczenia.
Cóż, Cezar miał jednak inny pomysł na temat popołudniowych rozważań, a bezpośrednia inspiracja był artykuł w gazetowej gazecie. Ale nie tylko. Otóż mój osobisty
pies zwąchał się z bliżej nieznanym mi psami w dość niejednoznacznych okolicznościach.
I właśnie dziś postanowił zakomunikować mi, że ma dla mnie zamiast
tradycyjnego ciasteczka do niemniej tradycyjnej herbatki, rewelację na miarę ……..i
tu właściwie skończyła mu się miara , a zaczęło się ciasteczko. Przegryzł,
popił, odchrząknął i dość konfidencjonalnym głosem oznajmił, a właściwie zadał
mi pytanie „Czy wiesz, że niejaki Adam, autor pierwszego, całkowicie prywatnego, legalnie nielegalnego podsłuchu
w odnowionej Rzeczypospolitej, którym to podsłuchem długo zajmowała się spec
komisja sejmowa, której to obrady uruchomiły lawinę dziwnych, zabawnych (nie
dla wszystkich), szkodliwych (dla wszystkich) karier politycznych, a zdetronizowały na dłuższe lata tzw.
lewicę (choć poległ niejaki Lew), ten to autor piórkiem swoich towarzyszy ogłosił, że
istnieją kompletnie nielegalne zapisy rozmów, które
prowadzone były w prywatnej siedzibie państwowego premiera Donalda ? ”
Zdanie jakie Cezar wygłosił jest
dość długie i wielokrotnie złożone, ale problem też nie jest krótki , a (ro)złożony chyba bardziej.
Spojrzałem na Cezara z zaciekawieniem, albowiem wiedziałem,
że nie chodzi mu w tym wypadku o o moją odpowiedź, bo ją oczywiście znał. I nie pomyliłem się. Cezar siorbnął łyczek
kawy, wytarł pysk poświąteczną serwetką z nadrukiem choinki z
bąbkami, mocniej wtulił się w fotel i zadał pytanie następne „ A czy wiesz, kto
i na czyje polecenie nagrywał na Parkowej w domu premierostwa ?”
No, ludzie Adama twierdzą , że to
służby, bo właśnie ich „nielegalni,
sprzedajni, paskudni” funkcjonariusze ogłaszają okolicznościową wyprzedaż tych
nagrań w Wiedniu .
I tu cię mam, panie profesorze,
rzekł Cezar ( a zwraca się do mnie w ten sposób niezwykle rzadko). Według
znanych mi psów –
kontynuował Cezar - różnej maści
(czytaj: służb różnych), nagrania były całkowicie legalne choć nielegalne ,
sprzęt do nagrywania jak najbardziej należał do legalnej służby i założono go
na polecenie legalnego gospodarza domu. Jak przeanalizujesz choćby
pobieżnie historię dojścia Tuska do
władzy (ważny epizod „nocnego przewrotu i usunięcia Premiera Olszewskiego)
i jej sprawowania (czystki wśród
„przyjaciół- założycieli”, utrącanie zbyt dobrych, faworyzowanie lokai i
miernot intelektualnych) , to znajdziesz nie tylko odniesienie do postępowania
„wybitnych osobistości czasu terroru socjal-komunistycznego, że ich nazwisk nie
przywołam”, ale także do nauk Adama. I n
f o r m a c j a, kto ją posiada i
potrafi z niej korzystać, ten ma wiedzę i władzę.
Przyznam, że teza Cezara jest dość spójna. Przecież wielu,
dość jak się wydawało mocno politycznie i towarzysko osadzonych postaci, nagle
zmuszonych było odejść w czeluść zapomnienia, zejść z „wilczych oczu” Donalda, by zadowolić się jakąś synekurą.
Cezar oczywiście zareagował na
wyraz „wilczych”, więc spojrzałem mu w oczy. Są głębokie i bursztynowe, Bo widzisz Cezar, to jest jednak kwestia osobowości i charakteru.
Podzielam zatem zdanie Cezara i
jego znajomych psów, że niezwykle prawdopodobne jest, że naczelny kamerdyner
Europy nagrał się SAM. Przecież to oczywiste, tak przynajmniej twierdzi Cezar,
że Donald od momentu zamieszkania przy
ul. Parkowej, czyli w służbowym mieszkaniu pierwszego ministra RP, uruchomił
lokalne studio nagrań, które tak na wszelki wypadek miało zapewnić mu bezpieczeństwo
i ciągłość władzy. Do dnia dzisiejszego po komnatach Parkowej wieczorową porą ,
przechadza się cień (widmo, duch jakowyś, mara ?) pewnego Grasia, publicznie
znanego z zamiłowania do stróżowania w niemieckim domu, ale także do k o o r d y n o w a n i a służb. No, to chyba nieźle
skoordynował, tylko zapomniał, że zawsze znajdzie się zestaw „mały kopiareczek”
i tak na wszelki wypadek ktoś zostawi
sobie kluczyk do przyszłości.
Cezar spojrzał na mnie i stwierdził z pełnym przekonaniem i poniekąd wyrzutem „ ONI nawet filmu „Psy” nie oglądali ” A powinni. I podał mi fotkę Mamby, żeby jednak coś ze wspomnień wakacyjnych się ostało.
A ja na jeszcze jedną chwilę rozmarzyłem się i pomyślałem, żeby tak usłyszeć, jak Donald z Angelą na Parkowej , siedząc pod choinką, trzymając się za ręce, śpiewają kolędy w narodowym języku, choć nie koniecznie w naszym. Tylko , czy taśma to wytrzyma ?