niedziela, 15 listopada 2015

"nie pytaj, komu bije dzwon ?.........."

         Pierwsze oznaki niepokoju u Cezara wystąpiły  wieczorem 13.11.br. Biegał po kanałach TV z góry na dół i odwrotnie. W końcu zatrzymał się na kanałach sportowych, a najdłużej obserwował mecz Francuzów z Niemcami w Paryżu. Sądziłem, że tu chodzi o pewnego rodzaju więź emocjonalną, w końcu Cezar jest niemieckim owczarkiem….
Ale rano wiedzieliśmy już wszystko. W TV niezliczona ilość komentatorów, znawców , ekspertów, podekscytowanych dziennikarzy. Tragiczne informacje o wydarzeniach z Paryża zdominowały wszystkie stacje publicystyczne. Prawdą jednak jest, że dwa dni wcześniej bo 12.11.br. miał miejsce równie tragiczny zamach terrorystyczny w Bejrucie, w którym zginęło 42 osób, a rannych zostało ok. 240, ale ponieważ to miało miejsce daleko, hen daleko, w miejscu mało istotnym ( jak się niektórym wydaje), zainteresowania w „naszych” mediach większego nie wzbudziło. Nikt w Polsce, w Europie  nie pobiegł pod ambasadę/konsulat Libanu, nikt nie zapalił zniczy, nie położył kwiatów.  Nie było też tłumu „nadwornych ekspertów”, czy cwaniaczków, którzy z „opowiadania” o terroryzmie zrobili sobie źródło utrzymania, a którzy na telefon zaprzyjaźnionego dziennikarza są skłonni wypowiedzieć się na każdy temat, choćby głupio i bez sensu.I co ciekawe, czasem wraz ze stopniem naukowym proporcjonalnie rośnie wielkość wygłaszanych bzdur.  
 Ale „atak na Paryż” jest tragedią i bardzo mnie dotyczy, tak samo jak atak na targowisko w Bejrucie, albowiem, jak mówił poeta „śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, przeto nigdy nie pytaj komu bije dzwon, bije on Tobie”.
I tu Cezar zrobił „wielkie oczy” , dodam -  „wilcze oczy”, bo nie mógł zaskoczyć, o jakim dzwonie rzecz cała jest. No to zrobiłem mu wykład, którego wam zaoszczędzę.

 
 Ale  nie mam zamiaru przy tej okazji „oszczędzić” służb, instytucji i urzędników Rzeczypospolitej, którzy z mocy Konstytucji lub mianowania, są odpowiedzialni za BEZPIECZEŃSTWO NARODOWE. Niektórzy z Was wiedzą, a nawet niektórzy pukali się w głowę (choć tylko swoją), że od pewnego czasu prowadzę małą, prywatną wojnę z Ministrem Obrony Narodowej i Szefem BBN. A  rzecz dotyczy potencjalnych źródeł i miejsc ataków terrorystycznych (tudzież dywersyjnych !) , które są prowokowane poprzez błędy i zaniechania popełniane na co najmniej dwóch inwestycjach MON. O ww. wadach w budowie tzw. infrastruktury krytycznej powiadomiłem MON i BBN,  wskazałem i uzasadniłem swoją opinię oraz określiłem niebezpieczeństwo następstw ewentualnych ataków na te instalacje. Wskazałem zgodnie z moją wiedzą i praktyką na  konieczność zmian projektowych i organizacyjnych. Informacji nie personalizowałem, nie wskazywałem winnych uznając, że nie jest to moja rola.       A jaka była reakcja ze strony ww. instytucji ?
Dobrze że Cezar podał mi szklankę zimnej wody do popicia, bo już się zagrzałem nadmiernie……….
        Otóż, w efekcie kilkumiesięcznej korespondencji uzyskałem kilka podziękowań z MON za „troskliwość” (pułkownik), za „szczytną inicjatywę” (dyplomowany pułkownik), a dodatkiem były kłamstewka i dezinformacja (generał dywizji, dyplomowany pułkownik, podsekretarz stanu w MON). którymi można „zbajerować” wyłącznie tych, którzy nie mają podstawowej wiedzy z zakresu prawa budowlanego czy przepisów o ochronie obiektów i instalacji wojskowych.
       Jak mówi Cezar – łapy opadają, gdy w ostatniej korespondencji pewien pułkownik dyplomowany stwierdził (oczywiście sarkastycznie dziękując mi za „okazaną troskę” ), że „zaawansowanie robót na budowie ….  wynosi ok. 60%”  , z czego ma ponoć wynikać fakt, że dalsze zajmowanie się problemem jest niezasadne.
      A Cezar mówi, że chyba trzeba być naprawdę z -  DYPLOMOWANYM, aby nie rozumieć, że te 60% błędnie wykonanej roboty prowadzi wyłącznie do wybudowania obiektu w 100 % obciążonego błędem.  No, tak przynajmniej sądzi przeciętny (choć nie za bardzo)  owczarek bez dyplomu.
Dodam też , że w żadnym elemencie korespondencji dotyczącym zadania 2BN 15001 (inwestor Zakład Inwestycji Traktatu Północnoatlantyckiego w Warszawie) i zadania 12638 (inwestor Rejonowy Zarząd Infrastruktury w Gdyni) owi , wysocy (stanowiskiem !) urzędnicy w mundurach NIE ZAKWESTIONOWALI MERYTORYCZNIE mojej opinii, ale też NIESTETY nie podjęli żadnych czynności i działań naprawczych. Wskazując na oczywistą bierność i niekompetencję „naraziłem się” urzędującym tam oficerom MON i BBN, choć celem moim było  ich pobudzenie i „zmuszenie ” do DZIAŁANIA.  Ale „skóra” okazała się być zbyt gruba, a „rozumek ” dość nieobecny. Choć przyznać muszę, że SKW (czyli kontrwywiad wojskowy) nieco tematem się zainteresował, ale nie wiem, czy wystarczająco.  
     Cezar  pokręcił głową, a może ogonem ? , spojrzał mi w oczy (co dla psów jest dość nietypowe) i zadał pytanie (które już znałem ?) – „i po co te wszystkie  Twoje działania, informacje, zapytania, odpowiedzi, korespondencja, opinie ? po co cały ten rwetes, nerwy, oczekiwania, niespełnione nadzieje, a w końcu naiwność   ? ”
- No cóż Cezarku, przyznaję, bilans moich osiągnięć w tym zakresie nie jest imponujący.  Cel nie został osiągnięty, bowiem budowle nadal pieczołowicie wznoszone przez MON są ciągle łatwym celem dla potencjalnego ataku terrorystycznego lub dywersyjnego. U niektórych zyskałem też opinię mało pochlebną opinię „rozrabiacza” (delikatnie to nazywając), a co niektórzy uznając mnie za „niebezpiecznego” wykasowali numer mojego telefonu ze swoich ślicznych  smartfonów. Także dla równowagi powiem, że są i tacy, którzy pozytywnie, choć z ukrycia mi „kibicują”.
Jestem podpułkownikiem w rezerwie, a pracując na swój oficerski stopień wiele się nauczyłem, nie widzę żadnego powodu, aby z tej wiedzy nie korzystać tylko dlatego, że zajmuję się dziś inną profesją. Wyznaje zasadę, że  oficerem się  jest, a nie bywa i że nie ma co chować „głowy w piasek”. Byłem i jestem gotów spokojnie spojrzeć w oczy tym generałom, pułkownikom i dyplomowanym też, bo to nie ja sprzeniewierzam się honorowi i powierzonej misji. Jestem przekonany, że niemal codziennie „sztabowcom i administratorom” wojskowym należy  przypominać, że służba to nie tylko udział w paradach i rautach u boku prominentnych polityków. Że w kalendarzu są oprócz 15 sierpnia czy 11 listopada także inne dni. Naszym zaś prawem i obowiązkiem, czymś normalnym i właściwym jest reagowanie na wszelkie błędne i patologiczne zachowania urzędników, nawet jeśli tak nam się tylko wydaje, nawet gdy nie jesteśmy tego w 100 % pewni.
     Warknięcie Cezara  przypomniało mi o problemie nieustającego i obiektywnie niesprawiedliwego „wartościowania” ofiar śmierci , zjawiska którego obaj ( i mam nadzieję, że nie tylko) nie akceptujemy, a któremu tak hołdują media. Bowiem nie ma żadnej różnicy, czy z rąk terrorysty ginie ktoś w samolocie, na sali koncertowej czy na targowisku.
To jest takie proste, że aż tak trudne.  


niedziela, 8 listopada 2015

nazywam się Bond, Beata S-Bond.....

    Obudziłem się z łapą Cezara na nosie (nie w nosie, tylko na …). Nieco zaspany usłyszałem ciche, aczkolwiek natarczywe wezwania „obudź się, obudź się, nowe nadchodzi, jutrzenka wolności….” Cezar - mówię, czy ty litości nie znasz, budzisz mnie w środku nocy nad ranem , a na dodatek bredzisz coś jak w gorączce ?
- Po pierwsze, zabieraj łapę z mojego nosa, bo to jest mój nos i tylko mój, a po drugie, to się pytam, gdzie poranna kawa ? Chyba zbyt dobrze masz na moim , pańskim utrzymaniu i o obowiązkach zapominasz ?
Wiedziałem, to u Cezara zawsze zadziała, podwinął ogon i pomaszerował do kuchni. Po chwili dom napełnił się zapachem świeżo zmielonej kawy, co w połączeniu z zapachem równie świeżej pasty do zębów tworzy właściwy klimat do rozmyślań i zadumy.
Mocno już udobruchany zaprosiłem Cezara do rozmowy, a nawet  zaproponowałem mu chwilowo wolne miejsce w fotelu.
- To o jakim „nowym” byłeś łaskaw mnie informować drogi Cezarze ? (prawie jak Sherlock do Watsona )
Cezar poprawił swoja pozycję - ja, pan fotela – i  bez zmrużenia okiem wyrecytował „ nowy prezydent, nowy rząd, nowy premier, nowy gabinet premiera, a i posłowie będą jak nowi”.
- Mówisz Cezar, że prezydent jest „nowy” ? Bez wątpienia wyglądem nie przypomina Komorowskiego Bronisława, ale zachowania ma już nie tak bardzo go odróżniające od poprzednika. Krótki staż na fotelu, ale kilka sygnałów zdążył już wysłać, nie całkiem mi się podobających. A to nocne spotkania z Jarosławem, a to wielce symboliczna niechęć do spotkania z urzędującym premierem (jakby tu nie o Polskę chodziło !), a to poligonowe przebieranki z żołnierzami i ryngrafami. Są i pierwsze sygnały niekompetencji ludzi, którym powierzył istotne funkcje, zwłaszcza w BBN i Kancelarii, czego medialnym dowodem jest choćby termin I posiedzenia Sejmu RP zbieżny z dniem tzw. szczytu na Malcie. Jak mówi filozof „ popełniać błąd rzecz ludzka, ale trwać w błędzie to głupota”, a i o braku odwagi można by słów kilka powiedzieć.
Mowa ciała Cezara wskazywała na  utratę pewności, ale zaryzykował – a nowy premier ?
Widzisz Cezar, tu też mamy problem i to nie dlatego, że do końca nie wiemy,  kto nim będzie.  Ale zakładając, że będzie to Pani Beata, to wyraźnie zalicza pierwsze, może nie tylko , wizerunkowe wpadki. 

Bowiem uszami wyobraźni słyszę mało oryginalne, ale wyraźne:
 „ nazywam się Bond,    Beata  S-Bond”. Powiem krótko, jakiś MATOŁ podpowiedział Pani Prezes, aby skorzystała z darmowego biletu na premierowy pokaz najnowszej wersji osławionego szpiega MI6 i przerwała w ten sposób „pracowicie i pieczołowicie formułowanie rządu dla dobra umęczonego  POwyborami narodu”. W tym drobnym, pozornie mało znaczącym dla procesu przejmowania przez PIS pełni władzy w Polsce epizodzie, zamanifestowała się znana prawda, że historia niczego niektórych nie uczy, a już na pewno nie tych, którzy władzę posiedli.
Cezar spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a może z ukrywanym podziwem. A dla podtrzymania konwersacji rzucił mimochodem – a tak właściwie, o co ci chodzi ?
- Widzisz Cezary, jak się już dostąpiło zaszczytu brylowania na świeczniku politycznym, to każdy gest staje się „interpretowalny”. Czym więc był (nagłośniony medialnie) udział "premierowej kandydatki" w premierowym pokazie ?
Po pierwsze – brutalnym udziałem w REKLAMIE  komercyjnego, zagranicznego filmu o brytyjskim szpiegu;
Po drugie – wyrazem lekceważenia SPOŁECZEŃSTWA, któremu Pani Beata chce służyć (jak głosiła podczas kampanii wyborczej) poprzez opóźnianie procesu formowania rządu, choćby nawet fizycznie to „wyjście do kina” nie miało żadnego znaczenia;
Po trzecie – zastanawiające "przyjęcie zaproszenia” przez brytyjską ambasadę w tak „gorącym” politycznie i społecznie momencie. Ciekaw jestem, czy niejaki D. Cameron w analogicznym momencie dziejów Wspólnoty Brytyjskiej „skoczyłby do kina”  np. na polski  film „Służby specjalne” ? Oj, mam wątpliwości.
Cezar powolutku, ale zdecydowanie i skutecznie zsuwał się z fotela. Widać, że ma dużo do przemyślenia, a najlepszym do tego miejscem jest jego własny, duży i wygodny kojec.
Cezar jest inteligentnym owczarkiem krótkowłosym i jak widać,  z pewnością rozumie, gdzie jest jego miejsce. Tego i innym życzę. A o posłach porozmawiamy innym razem, bo jest nie tyle o KIM, ale o CZYM.


wtorek, 1 września 2015

I tak oto skończyły się i moje wakacje. Cezar nie dał się przekonać, że  możemy przecież swobodnie zaliczyć się do kategorii student i twórczo poleniuchować jeszcze jeden miesiąc. No, choćby  2 tygodnie jak to niegdyś bywało na WAT, gdzie rok akademicki rozpoczynał się, nie wiedzieć dlaczego, w połowie września, a niektórzy zwani  naukowcami,  musieli pojawić się w uczelni już z dniem 1 września, aby przystąpić do zaliczenia niezaliczonych egzaminów z sesji letniej. Co ciekawe, jak fama głosi, jeszcze nikt i nigdy w historii uczelni nie „zaliczył” w tym okresie egzaminu poprawkowego. Wiadomo, wrześniowa Warszawa jest piękna i kusząca wieloma atrakcjami, o czym sam miałem okazję się przekonać.
Foto: Natalia
Ale wracając do rzeczywistości, to miałem plan, aby z Cezarym  powspominać mijające lato, spotkania zaskakujące i niezwykle przyjemne, spotkania nie zaskakujące , ale równie przyjemne, a  wszystkie  w pięknych okolicznościach przyrody. Powspominać Mambę owczarka, jak by nie było kaukaskiego, co chyba nie jest bez znaczenia.
Cóż,  Cezar miał jednak inny pomysł na temat popołudniowych rozważań, a bezpośrednia inspiracja był artykuł w gazetowej gazecie. Ale nie tylko. Otóż mój osobisty pies zwąchał się z bliżej nieznanym mi psami w dość niejednoznacznych okolicznościach. I właśnie dziś  postanowił  zakomunikować mi, że ma dla mnie zamiast tradycyjnego ciasteczka do niemniej tradycyjnej herbatki, rewelację na miarę ……..i tu właściwie skończyła mu się miara , a zaczęło się ciasteczko. Przegryzł, popił, odchrząknął i dość konfidencjonalnym głosem oznajmił, a właściwie zadał mi pytanie „Czy wiesz, że niejaki Adam,  autor pierwszego, całkowicie prywatnego, legalnie nielegalnego podsłuchu w odnowionej Rzeczypospolitej, którym to podsłuchem długo zajmowała się spec komisja sejmowa, której to obrady uruchomiły lawinę dziwnych, zabawnych (nie dla wszystkich), szkodliwych (dla wszystkich) karier politycznych, a zdetronizowały na dłuższe lata tzw. lewicę (choć poległ niejaki Lew), ten to autor piórkiem swoich towarzyszy ogłosił, że istnieją kompletnie nielegalne zapisy rozmów, które prowadzone były w prywatnej siedzibie państwowego premiera Donalda ? ”
Zdanie jakie Cezar wygłosił jest dość długie i wielokrotnie złożone, ale problem też nie jest krótki , a  (ro)złożony chyba bardziej.  
Spojrzałem na Cezara z zaciekawieniem, albowiem wiedziałem, że nie chodzi mu w tym wypadku o o moją odpowiedź, bo ją oczywiście znał.  I nie pomyliłem się. Cezar siorbnął łyczek kawy, wytarł pysk poświąteczną serwetką z nadrukiem choinki z bąbkami, mocniej wtulił się w fotel i zadał pytanie następne „ A czy wiesz, kto i na czyje polecenie nagrywał na Parkowej w domu premierostwa ?”  
No, ludzie Adama twierdzą , że to służby, bo właśnie  ich „nielegalni, sprzedajni, paskudni” funkcjonariusze ogłaszają okolicznościową wyprzedaż tych nagrań w Wiedniu .  
I tu cię mam, panie profesorze, rzekł Cezar ( a zwraca się do mnie w ten sposób niezwykle rzadko). Według znanych  mi psów  –  kontynuował Cezar -  różnej maści (czytaj: służb różnych), nagrania były całkowicie legalne choć nielegalne , sprzęt do nagrywania jak najbardziej należał do legalnej służby i założono go na polecenie legalnego gospodarza domu. Jak przeanalizujesz choćby pobieżnie historię dojścia Tuska do władzy (ważny epizod „nocnego przewrotu i usunięcia Premiera Olszewskiego) i  jej sprawowania (czystki wśród „przyjaciół- założycieli”, utrącanie zbyt dobrych, faworyzowanie lokai i miernot intelektualnych) , to znajdziesz nie tylko odniesienie do postępowania „wybitnych osobistości czasu terroru socjal-komunistycznego, że ich nazwisk nie przywołam”, ale także do nauk Adama.  I n f o r m a c j a, kto ją posiada  i potrafi z niej korzystać, ten ma wiedzę i władzę.
Przyznam, że  teza Cezara jest dość spójna. Przecież wielu, dość jak się wydawało mocno politycznie i towarzysko osadzonych postaci, nagle zmuszonych było odejść w czeluść zapomnienia, zejść z „wilczych  oczu” Donalda, by  zadowolić się jakąś synekurą. 
Cezar oczywiście zareagował na wyraz „wilczych”, więc spojrzałem mu w oczy. Są głębokie i bursztynowe,  Bo widzisz Cezar, to jest jednak kwestia osobowości i charakteru.
Podzielam zatem zdanie Cezara i jego znajomych psów, że niezwykle prawdopodobne jest, że naczelny kamerdyner Europy nagrał się SAM. Przecież to oczywiste, tak przynajmniej twierdzi Cezar, że Donald  od momentu zamieszkania przy ul. Parkowej, czyli w służbowym mieszkaniu pierwszego ministra RP, uruchomił lokalne studio nagrań, które tak na wszelki wypadek miało zapewnić mu bezpieczeństwo i ciągłość władzy. Do dnia dzisiejszego po komnatach Parkowej wieczorową porą , przechadza się cień (widmo, duch jakowyś, mara ?) pewnego Grasia, publicznie znanego z zamiłowania do stróżowania w niemieckim domu, ale także  do k o o r d y n o w a n i a   służb. No,  to chyba nieźle skoordynował, tylko zapomniał, że zawsze znajdzie się zestaw „mały kopiareczek” i  tak na wszelki wypadek ktoś zostawi sobie kluczyk do przyszłości.   
Cezar spojrzał na mnie i stwierdził z pełnym przekonaniem i poniekąd wyrzutem „ ONI  nawet filmu „Psy” nie oglądali ” A powinni.  I podał  mi fotkę Mamby, żeby jednak coś ze wspomnień wakacyjnych się ostało.
A ja na jeszcze jedną chwilę rozmarzyłem się i pomyślałem, żeby tak usłyszeć, jak Donald z Angelą na Parkowej , siedząc pod choinką, trzymając się za ręce, śpiewają kolędy w narodowym języku, choć nie koniecznie w naszym. Tylko , czy taśma to wytrzyma ?

sobota, 20 czerwca 2015

....ciąg dalszy pudła przed Trybunałem St....

       Tym razem miało być nieco weselej i bardziej optymistycznie. Cezar obiecał, że nie będzie taki „sztywny i na serio” , że okaże naturalny, wrodzony luz i dystans do problemów i rzeczy otaczającego świata. Ale życie niezależnie od naszych większych lub mniejszych zasług i marzeń przynosi nam najróżniejsze niespodzianki, nie zawsze oczekiwane i sympatyczne.
 Niestety, także tym razem okazało się, że informacja TVP Info z dnia 18.06.br. spowodowała, że nie jest nam „śmiesznie”, ale raczej „strasznie” , a refleksja którą wywołała jest głęboka. Jak głęboka ?  Ano, na tyle głęboka, że na luz nie ma miejsca.

Od ośmiu lat rodzina Bartosza Orzechowskiego nie może doprosić się odszkodowania za jego śmierć. Oficer BOR zginął w 2007 roku podczas zamachu na polskiego ambasadora w Bagdadzie. Urzędnicy nie chcą jednak pomóc. - Odsyłano nas do sprawców zdarzenia, czyli do Al-Kaidy - mówi Anna Samojłowicz, prawniczka reprezentująca państwa Orzechowskich. 

3 października 2007 roku ppor. Bartosz Orzechowski ochraniał konwój z ambasadorem RP, gen. Edwardem Pietrzykiem. W pewnej chwili w kolumnę wjechał wyładowanym materiałami wybuchowymi autem zamachowiec-samobójca. Rannych zostało czterech funkcjonariuszy BOR. W wyniku odniesionych ran, Orzechowski zmarł. Po śmierci mężczyzna został uhonorowany Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego oraz Gwiazdą Iraku.

            Przypadek i trochę niestandardowe zainteresowania Cezara spowodowały, że od pewnego czasu polecamy na naszym blogu książkę „Afganistan - relacja borowika”. Dla większości z nas „borowik” to facet w ciemnych okularach i spiralką za uchem, czyli 17 wcielenie niejakiego Bonda. Ale lektura ww. książki z pewnością zmieni Wasz pogląd na rolę i pracę tych „wybrańców”, którzy mają (często wątpliwy) zaszczyt ochrony naszych tzw. VIP-ów, a ich służba na misjach jest walką nie tylko z nominalnym wrogiem, ale często z tymi, którzy ich tam wysłali.
          Dlatego informacja dotycząca poległego oficera BOR , szczególnie w zderzeniu z informacją (post: a może przed Trybunałem  Stanu …..), że Rzeczypospolita zapłaciła odszkodowanie ofiarom uwięzienia i torturowania w Kiejkutach, jest dopełnieniem przez Tuska i Komorowskiego skandalu i niegodziwości zafundowanych  Polakom przez Kwaśniewskiego i Milera. 
Tych wszystkich, którzy „lekką ręką” wasalskiej moralności wysyłali żołnierzy na pustynie Iraku, w góry  Afganistanu , a dziś chętnie by ich zobaczyli na stepach Ukrainy, należy wezwać, postawić i osądzić przed obliczem NARODU (Cezar mówi, że się zrobiło to zbyt patetycznie, ale i problem jest przecież mało przyziemny). Czy się uda ? Szanse oceniam jako „marne”, ale pomarzyć chyba możemy. W poczynaniach (j)elit politycznych nie ma ani honoru, ani patriotyzmu. Nie ma też ODPOWIEDZIALNOŚCI  rządzących, nie ma SPRAWIEDLIWOŚCI dla rządzonych. 
I zasadne jest pytanie: „czy leci z nami Prokurator Generalny ?”
Cezar mówi, że leci, tylko że w klasie „busines” i niestety poważnie oderwany od rzeczywistości.
     Ciekaw jestem opinii Prezydenta Elekta w tej sprawie. Może go zapytam ?  Bo PAŃSTWO, a tym bardziej RZĄDZĄCY nim urzędnicy,  nie zasługują na szacunek, jeśli nie okazują szacunku dla żołnierskiej krwi, gdy ta przelana była z ich woli i rozkazu choćby, jak twierdzi wielu, nie do końca w słusznej, NARODOWEJ sprawie.
Cezar mnie pyta, czy i gdzie jest w tej sytuacji Konstytucja RP ? 
Cezar, oczywiście że jest, szukaj na półkach i w przepastnych szufladach sędziów i władców. Ale nie znajdziesz choćby jej śladów w realnym, codziennym Polaków życiu.
I jak tu Cezarku zachować luz i pogodę ducha ?


środa, 17 czerwca 2015

Myszka Miki i 40 rozbójników

A miało być tak normalnie……
     Mocno nadwyrężona Platforma (mało)Obywatelska, po dokonaniu niezbyt głębokiego , aczkolwiek uzdrawiającego w zamyśle samookaleczenia, przystąpiła do działań  uzdrawiających na ciele i umyśle spragnionego krwi społeczeństwa, które to jako ciemne i pomijalnie inteligentne (czyli pospólstwo) , wyartykułowało potrzebę JAKIŚ, bliżej i dalej nieokreślonych zmian. 
   Ale Cezar, który  już od rana chodził lekko smutny, ze zwieszoną głową i bez owczarkowego blasku w bursztynowych (jak niedawno ktoś określił) oczach , zakomunikował mi, że oto mamy problem. Na potwierdzenie tej nie nowej przecież sytuacji, bo problemy mamy permanentnie, pokazał aktualną informację agencji PAP/TASS/Reuters 
fotografia: archiwum TASS

16.06. Moskwa (PAP/TASS,Reuters) - Rosja wprowadzi w tym roku na uzbrojenie ponad 40 nowych międzykontynentalnych nuklearnych rakiet balistycznych i w najbliższych miesiącach wypróbuje nowy węzeł radiolokacyjny swej obrony antyrakietowej - poinformował we wtorek prezydent Władimir Putin. 
Występując na otwarciu Międzynarodowego Forum Wojskowo-Technicznego Armia-2015 w Kubince koło Moskwy zaznaczył, iż nowe rakiety jądrowe będą całkowicie odporne na wszystkie istniejące obecnie środki ich zwalczania.. Rosyjskie siły strategiczne dysponują ponad 300 bazującymi na lądzie międzykontynentalnymi rakietami balistycznymi.” 

            No to problem rzeczywiście trochę się rozrasta i wydaje się, że jest się czego bać, a przynajmniej nie należy takiej informacji zignorować. Spokojnie Cezarku, już NASI coś wymyślą, coś obiecają i zrobią jak zawsze, czyli nic lub niewiele. Najwyraźniej nie mam zbyt dużego, a nawet malutkiego zaufania do  NASZYCH, za co nie tylko wyborców Platformy przepraszam, w przeciwieństwie do p. Babci Kopaczowej. No bo, czy JAŚNIE OŚWIECONY W TWARZ KEN/MON  rozumie, co się wokół dzieje, czy ma choćby cień wiedzy i wizji (bo jakąś władzę to on ma ) co do zadań i potrzeb  nowoczesnej armii RP w  środkowej Europie i Świecie XXI wieku ?  Powiem szczerze, nie znam gościa osobiście, ale wydaje się być typowym „produktem mediów ” i na moje wyczucie stoi za nim duże NIC, co wcale nie jest dla nas pocieszające.

Cezar też nie wygląda na pocieszonego i uspokojonego, a tak naprawdę, to wręcz przeciwnie.
       A słyszałeś – spytał, KTO ma być „DRUGĄ OSOBĄ W PAŃSTWIE” ?  Cezar z rozbrajającym uśmiechem „kliknął” na ikonkę właściwego portalu i moim oczom (chyba zdziwionym ?) ukazała się fotka znanej Myszki Miki i informacja: „była rzecznik rządu uzyskała nominację PO i etatowego „TRZYLITEROWEGO języczka u wagi” na stanowisko MARSZAŁKA SEJMU RP”.
KATASTROFA .
Pytanie, na które NASI powinni sobie odpowiedzieć jest następujące: czy trudna, nieprzewidywalna sytuacja międzynarodowa, grożąca nawet otwartym konfliktem zbrojnym, w którym Polska  może nie pozostać biernym obserwatorem,  jest wg p. Babci i Gajowego wyłącznie bzdurnym bajaniem, czy realnym zagrożeniem? 
     Bo jeśli jest bajką „z mchu i paproci”, celowo skierowanym SZANTAŻEM wobec NARODU, który ma przyjąć potulnie (i regularnie płacić należne PAŃSTWU daniny !)  do wiadomości informacje o gigantycznych wydatkach  na zbrojenia (że o innych aspektach tego procederu tu nie wspomnę), to wybór Myszki Miki można starać się zrozumieć i poniekąd akceptować.
      Ale jeśli NASI uważają, że dzisiejszy Świat , w dużej mierze KREOWANY przez W. Putina, stoi przed bezprecedensowo trudnym dylematem, jeśli uważają, że owe 40 dodatkowych rakiet może zagrozić także Polsce, to wybór Miki nie jest i nie będzie usprawiedliwiony. Jeszcze tak niedawno Naczelny Łowczy RP pohukiwał, że jest jedyną naszą nadzieją i opoką, która może przeciwstawić się Carowi, on „ Bronisław stabilny i przewidywalny”. Można powiedzieć, że także i  „doświadczony” , gdyż osobiście zweryfikował sytuację, w której jako Marszałek Sejmu RP MUSIAŁ  zastąpić I osobę w RP , z czym miał jednak pewien problem, ale to już inna bajka.  
Nie jestem zbyt odkrywczy powtarzając tezę, że „CZŁOWIEK uczy się przez całe życie, tylko niektórzy zbyt wolno”. Dotychczas sądziłem , że najwolniej uczą się HISTORYCY, ale widzę,  że i PEDIATRZY  nie są gigantami w przyswajaniu prawd oczywistych.
Czy naprawdę tak trudno jest zrozumieć, że nie  o WIZERUNEK  tu chodzi, a o bezpieczeństwo  PAŃSTWA I NARODU ?
No dobrze, jestem naiwnie niepoprawny, ale tak sobie myślę, że może inaczej rozumiem pojęcie „bezpieczeństwo”, ale zdecydowanie chciałbym, aby KEN/MON i Miki wrócili do Świata bajek. I niech zabiorą ze sobą  Babcię i Gajowego, a Wilkiem zajmiemy się sami.

I tylko Cezarowi,  niewidomo dlaczego,  poprawił się nastój , przechadza się po pokojach i podśpiewuje „kawiarenki, lalala, kawiarenki, lalala” i nie bardzo wiem, czy chodzi mu o „ośmiorniczki” czy „wołowe policzki”? 

wtorek, 9 czerwca 2015

kolejny "pocałunek śmierci" , czyli wprowadzić kadencyjność "włodarzy" miast i wsi

      Jak w każdy poniedziałek Cezar zorganizował „prasówkę” ( przyzwyczajenie z nieodległych lat, kiedy na porannej odprawie u Szefa należało wykazać się właściwą znajomością spraw bieżących, a czasem ważnych). Z szelmowskim błyskiem w oku Cezar  podał mi ładnie opracowaną notatkę (margines górny 2,5 cm, margines  lewy 2,0  cm), coś  przebąkując o  kolejnych „pocałunkach” i „śmierci”, ale nie specjalnie zwróciłem na ten fakt uwagę.
 Jedną z  informacji bardzo publicznych i de facto nieco wstydliwie ukrywanych przez trójmiejskie środowisko mediokreatorów służących  jak zawsze aktualnej władzy, jest informacja o odznaczeniu p. Szczurka Wojciecha Krzyżem Komandorskim OOP. Cezar mówi, że  przyznane za „ wybitne zasługi dla rozwoju samorządu terytorialnego w Polsce, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i działalności społecznej” odznaczenie jest w sposób oczywisty sprzeczne z dość istotnymi , kosztownymi i błędnymi decyzjami prezydenta m. Gdyni, ale widać „warszawka” ma inną optykę, albo jest to wyraz wdzięczności za mobilizowanie elektoratu PO przez bezpartyjnego, ale „naszego” Szczurka, który jakże szczerze odwdzięczał się za poparcie PO dla jego dalszej kariery samorządowej.
Cezar spojrzał na mnie z nieukrywaną satysfakcją odkrywcy rzeczy nieodgadnionych, wyciągnął się na kanapie i dał mi do zrozumienia, że tym razem to ja robię kawę.
Popatrz – rzekł psiak, KTO, KIEDY i DLACZEGO odznaczył litościwie (a może miłościwie) panującego w Gdyni p. SZCZURKA W. ? A i pomyśl troszeczkę i zgadnij,  KTO się z tego faktu najbardziej  ucieszył ?
I tu muszę oddać Cezarowi co Cezarskie, wykazał się bowiem owczarek znajomością rzeczy. I tak:
  •     po  pierwsze: odznaczył PRZEGRANY Prezydent;
  •      po drugie: odznaczył po KLĘSCE  całej (choć rozbitej)  Platformy małoObywatelskiej; 
  •      po trzecie: za zasługi  dla ŚCISŁEJ współpracy , czyli interesów  p. Szczurka W. z  PmO.

Zrobiłem rzeczoną kawę, ale oczekując na puszczenie pary z czajnikowego gwizdka miałem chwil kilka do zastanowienia się w materii czwartej: KTO jest zadowolony ?
Cezar, jak na owczarka kaszubskiego przystało,  rozparty na kanapie , z lekka siorbiąc  kawę, wskazał na ekran laptopa, na którym wyświetlił zdjęcia z tej podniosłej ceremonii.
 
Tylko spójrz – Cezar kontynuował narrację - na jego (tj. p. Szczurka W.) minę, czy tak  wygląda facet zadowolony, doceniony, leczący i dbający ponad wszystko o własne ego ! To prawda, na twarzy Szczurka  z miasta marzeń i słonej wody Bałtyku  widać raczej STRACH,  NIEPOKÓJ  i gonitwę myśli, wśród których dominująca była myśl:  „ jak się nie dać utrwalić z Przegranym na fotografii. Nich sobie zrobią zdjęcie samego krzyża.”  Kolejny raz rozejrzał się wokół „ Uszok z Katowic jest spoko, jemu już na niczym nie zależy. Całe szczęście, że Dutkiewicz jest  wyższy ode mnie (ale nie WIĘKSZY !), to trochę zasłoni !  Tylko dlaczego cholera ten Dudek się tak garbi, krzyża nie widział, czy co ? No, jeszcze chwila i ja tu będę najwyższy, chyba łysola  uszczypnę, to się  wyprostuje.” 
 I tu dopadła Szczurka W. taka refleksja, no, może dwie, które wpatrując się w słynny żyrandol powtarzał jak buddysta mantrę :
  • ·        oby za rok nikt nie pamiętał , kto mi nadał i wręczył odznaczenie, bo wygrać u boku Przegranego -  to klęska;
  • ·        oby za trzy lata nikt nie pamiętał, że jako BEZPARTYJNY, NIEZALEŻNY  włodarz miasta , zawsze z gorliwością wspierałem  i BEZINTERESOWNIE pomagałem ludziom Platformy (mało) Obywatelskiej, ba tak się DOGADAŁEM z  jej bar(a)onami pomorskimi.

     Odkładając kubek po wypiciu ostatniego łyka kawy Cezar jakby mimochodem rzekł: i jak widzisz, jakaś moc niebywała jest  w tych „pocałunkach śmierci ”, najpierw Tusk Komorowskiego, teraz Komorowski Szczurka, kto wie kogo jeszcze to wątpliwe wyróżnienie może spotkać?  Coś w tym jest, bo jak Komorowski  w ubiegłym roku odznaczył prezydenta Poznania, to p. Grobelny prezydentem się nie ostał. Nie  ukrywam, że  po osobistych doświadczeniach w realizacji zacnego pomysłu budowy Portu Lotniczego Gdynia-Kosakowo Sp. z z o.o p.  mamy z Cezarem o p. Szczurku W. nie najlepszą opinię.  Jest to człowiek ,  w którym skumulowała się mieszanina  wyrafinowania, inteligencji, bezwzględności  i wyrachowanego. Czysty „platformiany”  produkt mieszanki, cwaniactwa,  wiedzy i drapieżnego sprytu, a nade wszystko, człowieka przekonanego o własnej  nieomylności. W kontekście niezwykłych dokonań społecznych p. Wojciecha warto wiedzieć, że to właśnie  on osobiście  swoimi decyzjami doprowadził do niezrealizowania założonej wizji, spowodował nieuruchomienie lotniska i doprowadził w sposób świadomy do zadłużenia spółki wobec wykonawców, wyrządzając krzywdę materialną i psychiczną wielu ludziom, którzy pracowali na rzecz spółki Port Lotniczy Gdynia-Kosakowo.
Dość niedawno Cezar przeglądał „Alfabet mafii” i dalibóg p. Szczurka tam nie znalazł.  Ale nie oznacza to ,że w działaniu Obywatela Szczurka W.  nie odnajdujemy zachowań typowych dla postępowania rzezimieszków i gangsterów. No bo dla przykładu: przy pełnej wiedzy o bieżących finansach spółki Port Lotniczy Gdynia-Kosakowo (non stop 2 audytorów), oczekiwał wykonania (zawarte umowy) na rzecz spółki prac, usług i dostaw wiedząc, że nie dokona za nie zapłaty . Jest to klasyczny przykład nieuczciwego finansowania własnej (w tym wypadku samorządowej)  inwestycji kosztem wykonawców, usługodawców i dostawców.
Ciekawy jest tez wątek majątku p. Szczurka W. opisywany m.in. w trójmiasto.gazeta .pl z dnia 08.11.2013 r. Otóż p. Szczurek W. wzorem najbardziej znanych i uznanych nazwisk gangsterów III Rzeczypospolitej,  nie posiada wielomilionowego majątku (czytaj: nie musi go publicznie okazywać w orzeczeniach majątkowych), który to tak naprawdę posiada i używa, jak na dr nauk prawnych przystało. „Apolityczność” p. Szczurka W. o tyle jest mu na rękę, że żadna „opcja” (a przykleja się do każdej !) polityczna nie jest zainteresowana wyjaśnieniem tego fenomenu biznesowego. Czy zatem można liczyć na NIK, który  zaproszony przez p. Biedronia zechce sprawdzić kulisy zbędnego spółce i kontrowersyjnego zakupu nieruchomości Zielona 41 lub rozliczeń (o ile istnieją) wydatków na imprezę prywatnego przedsiębiorcy i właściciela firmy AlterArt.

Przykład „niezatapialnego” na urzędzie prezydenta Gdyni p. Szczurka W. potwierdza konieczność realizacji pomysłu ograniczenia ilości kadencji „władców” miast i miasteczek , którzy za publiczne pieniądze , przy odrobinie inteligencji i jednoczesnym braku zdolności do samooceny, otoczeni służbą, lokajami i kamerdynerami, staja się największą przeszkodą dla innowacyjnych pomysłów i działań rozwojowych lokalnych społeczności. 

środa, 3 czerwca 2015

...a może przed Trybunałem Stanu postawić pudło z 15 milionami $ ?



     
              Nie sądziłem, że Cezar będzie tak pamiętliwo-dociekliwy. Przecież minęło już parę miesięcy i tygodni wiele od czasu, gdy ukazała się TA informacja. Pamiętam, jak z Cezarem zajadaliśmy makrelę z puszki w pomidorach, to znaczy, makrela była w pomidorach , a puszka raczej nie, gdy pierwszy raz doniesiono o owych 15 milionach dolarów , które to w pudełku po czymś tam, nieznani goście z USA ofiarowali tajemniczym wojskowym z Kiejkut Starych. Pamiętam, jak z rozrzewnieniem wyobrażaliśmy sobie z Cezarem jak wydajemy taką górkę forsy, oj, to był fajny czas błogich marzeń całkiem samorządnych i niezależnych.
A jeszcze w marcu 2012 agencja „jka” informowała, że zdaniem prawników brytyjskiej firmy Reprieve , Prokurator Generalny (PG) RP utrudniał międzynarodowe śledztwo w tej sprawie. Ponad rok później, bo w listopadzie (jak informowała pap) 2013 roku Rzecznik Praw Obywatelskich Pani prof. I. Lipowicz zwróciła się do PG z zarzutem przewlekłości  i nieefektywności postępowania prokuratury w ww. sprawie. 

Publicznie ukazała się informacja, że osobą która może być postawiona przed obliczem sądu w sprawie nielegalnych więzień USA na terenie  RP jest były Szef Agencji Wywiadu.  Dość interesująca jest dziennikarska  analiza redaktora W. Smoczyńskiego z marca 2012 roku, który m.in. pisze ” …że jako urzędnik państwowy stworzył agentom CIA możliwość popełniania zarzucanych czynów. Zgodnie z prawem międzynarodowym Siemiątkowskiego obowiązywał bowiem nie tylko zakaz torturowania i więzienia bez sądu, ale także obowiązek udaremniania takich działań.” Od siebie dodam brzmienie  artykułu  40 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej” Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu , nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu.” Dalej autor pisze „Postawienie zarzutów Siemiątkowskiemu to nie skutek nadgorliwości prokuratorów, tylko tchórzostwa polityków. Oskarżono urzędnika, ponieważ ówcześni decydenci systematycznie uchylają się od wzięcia odpowiedzialności, a nawet złożenia wyjaśnień w sprawie. Siemiątkowskiego można było oskarżyć, gdyż z jego negocjacji z CIA pozostały DOKUMENTYhttp://cdncache-a.akamaihd.net/items/it/img/arrow-10x10.png, a po rozmowach Aleksandra Kwaśniewskiego czy Leszka Millera z politykami amerykańskimi zapewne nie ma śladu na papierze.”, a w końcowym akapicie daje wykładnię: „Musimy się dowiedzieć, dlaczego Polska zgodziła się gościć nielegalne amerykańskie więzienie i zrezygnować z egzekwowania prawa na części własnego terytorium. Musimy poznać okoliczności i mechanizm tamtej decyzji, by podobna sytuacja się nie powtórzyła. Urzędnicy muszą zrozumieć, że nie mogą łamać prawa nawet na polecenie przełożonych, a politycy, że klauzule tajności nie chronią ich od odpowiedzialności za podjęte decyzje. Dlatego ważniejszy od ewentualnego procesu Siemiątkowskiego, który na pewno będzie tajny, byłby jawny proces Millera przed Trybunałem Stanu. To, jak uporamy się ze sprawą więzienia CIA, będzie świadczyło o stanie naszej praworządności i demokracji.”
Cezar pokręcił głową, pokręcił ogonem w lewo, podrapał się za uchem też lewym, ziewnął całą szerokością niemałej paszczy i z lekko ukrywaną kpiną w głosie rzekł : a ja się pytam, nie tylko o stan naszej  praworządności i demokracji , ale także KTO rąbnął kasę ? Przecież te 15 zielonych  melonów musiało być bardzo realne i pięknie pachnieć ! I na potwierdzenie pokazał mi sensacyjnie zaczynający się  artykuł  A. Goldmana zamieszczony w The Washington Post w styczniu 2014 r. „ On a cold day in early 2003, two senior CIA officers arrived at the U.S. Embassy in Warsaw to pick up a pair of large cardboard boxes. Inside were bundles of cash totaling $15 million that had been flown from Germany via diplomatic pouch. The men put the boxes in a van and weaved through the Polish capital until coming to the headquarters of Polish intelligence. They were met by Col. ­Andrzej Derlatka, deputy chief of the intelligence service, and two of his associates.”
Przetłumaczyłem Cezarowi wskazany akapit (Cezar zna trochę hiszpański i nieco rosyjski, ale jak mówi po rosyjsku, to się lekko czerwieni, czort znajet  paczemu ? ) zwracając uwagę na fakt, że jest też pewna wiedza, kto (wg p. Goldmana) pokwitował tą legalnie  „nielegalną” kasę. 
Następny, ale wielce aktualny trop z 18.05.2015 r. zaprowadził nas do następującej informacji „W lipcu 2014 r. siedmiu sędziów Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu częściowo uwzględniło skargi na Polskę w sprawie domniemanych więzień CIA, które wnieśli urodzony w Arabii Saudyjskiej Palestyńczyk Abu Zubajda i Saudyjczyk Abd al-Rahim al-Nashiri. Twierdzą oni, że w latach 2002–2003 zostali – za przyzwoleniem polskich władz – osadzeni przez CIA w tajnym więzieniu w Starych Kiejkutach na Mazurach. Tam CIA miała ich torturować (m.in. przez podtapianie).Na Polskę nałożono wówczas karę: miała zapłacić 100 tys.EUROhttp://cdncache-a.akamaihd.net/items/it/img/arrow-10x10.png al-Nashiriemu i 130 tys. euro Abu Zubajdzie. Zdaniem ich adwokatów Polska naruszyła kilka artykułów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, tj.: zakazu tortur i nieludzkiego traktowania, prawa do wolności i bezpieczeństwa osobistego, poszanowania prywatności, prawa do uczciwego procesu i „skutecznego środka odwoławczego” oraz prawa do życia (w związku z tym, że sąd USA może im wymierzyć karę śmierci). Zaskarżyli też przewlekłość i nieefektywność trwającego od 2008 r. polskiego śledztwa w tej sprawie (obecnie śledztwo jest przedłużone do 11 października).” , „Polski rząd na realizację płatności miał czas do soboty. Jak informuje rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski – wywiązaliśmy się z tych zobowiązań."
No i widzisz Cezar, jednak jesteśmy honorowi, kasy państwowej, czyli niczyjej,nie będziemy skąpić. I po sprawie ! 
Była wina, jest wyrok i pokuta.
Cezar spojrzał na mnie wymownie, następnie przyniósł szklankę pełną zimnej, bardzo zimnej wody i wręczając mi ową, zdecydowanym i spokojnym głosem, aczkolwiek ze specyficznym akcentem, rzekł:
to nie ja wyraziłem zgodę na łamanie praw człowieka,
to nie ja „zagospodarowałem” nielegalne 15 milionów $, 
to nie ja „ efektywnie przewlekam śledztwo” ..........to nie ja ........
ale właściwie,  to dlaczego JA , obywatel RP płacę pokutę ? 
Coś słabo Zbyszku z naszą praworządnością i demokracją.
Niby owczarek krótkowłosy, ale jakże dociekliwy i pamiętliwy.




poniedziałek, 25 maja 2015

....pa, pa, pa "styropianowej arystokracji"

Obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Nieco się zdziwiłem, albowiem po ostatniej awarii mojej "kawiarki", która zakończyła się wizytą u sąsiadów zamieszkujących piętro niżej, nie korzystałem z funkcji PRE, która to w połączeniu z budzikiem wodnym pozwala na miłe powitanie dnia. Poza tym PRE łatwo się kojarzyło się  z -"zydentem" , a tego już ostatnio było zbyt wiele. Tym nie mniej, zapach kawki był oryginalny i jak najbardziej realny, a Cezar - sprawca zamieszania (jak najbardziej sympatycznego) chodził po mieszkaniu podśpiewując "Były sobie świnki trzy i był wilk tralalala....."
autor fotografii: Paweł Supernak  
Po chwili zdałem sobie sprawę, że Cezar śpiewający znaną rymowankę także dla mnie nie jest zjawiskiem codziennym i typowym, a zapewne jakaś istotna przyczyna tego śpiewnego stanu Cezarowego ducha jest.
Dobry humor psiaka szybko mi się  udzielił i przy goleniu sam zacząłem nucić " świnki trzy, świnki trzy...i zły ". Trudno jest jeszcze uwierzyć, że wczoraj , a nawet dziś, rozstaliśmy się z BK Gajowym na dłużej. To chyba miałem rację pisząc o "pocałunku śmierci" w  wykonaniu Wielkiego Uciekiniera, pocałunku ekstremalnie, zabójczo skutecznego. I o mało się nie zaciąłem, bowiem ni stąd ni zowąd zanuciłem "....Bronek Komorowski padł" (do muzyki J Kaczmarskiego) i doznałem coś na kształt OLŚNIENIA !
Ano właśnie, dotarła do mnie dość długo oczekiwana i jakże realnie prawdziwa myśl taka, że jesteśmy świadkami pożegnania "styropianowej arystokracji", wyrosłej ze zdrowego buntu społecznego, która nadzwyczaj szybko przybrała postać pasożytującej huby niszczącej własny organizm, ideały i wizje. Porażka Bronisława, który nawet w kampanijnej autopromocji odwoływał się do WŁASNYCH zasług "robienia rewolucji i odsiadki w więzieniu", z człowiekiem, który jest NIKIM bo nie spał na styropianie, nie rzucał ulotkami i nie był internowany, jest bardzo znamienna i historycznie optymistyczna. Szkoda tylko, że przyszło nam czekać na narodowe otrzeźwienie tak długo.
A ile jeszcze takich postaci kręci się po salonach władzy snując opowieści o własnej lub prawie własnej wielkości i dzielności ?
Spokojnie zasiadłem w fotelu, Cezar jak to ma w zwyczaju, podał mi kawę, okulary i włączył TV.
Zanim ujrzeliśmy  rozpromienione twarze znanych ze swej uniżoności dziennikarzy, prześcigających się w prognozowaniu nieprognozowalnego, Cezar przypomniał mi, że dwa dni wcześniej POlsat wieczorowa porą przypomniał walkę Gołoty z Saletą. Jako fanami boksu wiemy (ja i Cezar), że właściwie Andrzej , uznawany przez specjalistów (?) za NAJLEPSZEGO  polskiego boksera, znany jest bardziej z kilku spektakularnych ucieczek, dziwnych porażek i biciu po jajach. Wyglądał zawsze bardzo dobrze, doświadczenie miał bardzo duże, tylko zwycięstw i chwały mu zbrakło. A Przemek sam się znokautował oddając własne rękawice w ręce Bronisława z Obornik Śl. Szkoda rękawic. I znów zanuciliśmy , tym razem w duecie "Były sobie świnki trzy  i był wilk okrutnie tralala ......".


niedziela, 17 maja 2015

Tuska " pocałunek śmierci" ...?

No to doczekał się urzędujący Bronisław z Obornik Śl. wsparcia prosto z UE ! Oto przemówił Wielki Uciekinier , pan 4 kamerdynerów.
Cezar długo kręcił ogonem, w lewo, w prawo i nie mógł się zdecydować, który z kierunków obrotu śmigła jest bardziej patriotyczny i niezależny, a który bardziej oczekiwany przez naród. Wcale się nie dziwię, że Cezar po wysłuchaniu tuskowego przesłania nie mógł "wyjść z podziwu" dla inteligencji mówcy, aczkolwiek miał pewne wątpliwości , kogo tym razem ów nie  - lub - chciał -obrazić.

Ponieważ uznałem, że omówienie problemu z Cezarem godne jest "małej czarnej" przy refleksyjnym ogniu duńskiego piecyka, dołożyłem doń szczap parę, a Cezar w tym czasie zaparzył kawę. Zasiadłszy w wygodnych , ratanowych fotelikach zapadliśmy w przestrzeń przyjemnej, aczkolwiek nieco mrocznej otchłani myśli skłębionych w kolejce do wyprostowania.
No bo jak zrozumieć przesłanie WU, że kandydat Bronisław jest "niezaradny" , choć jak donosi niejedna encyklopedia, ten znany myśliwy piastował wiele, w tym najbardziej eksponowanych w RP stanowisk, że przypomnę tylko: dyrektor gabinetu ministra, minister, marszałek, TWo prezydenta i choćby urząd Prezydenta RP. Obaj z Cezarem wyczuwamy, że ktoś dobrze nam znany z niedobrej strony, znów robi nas "w konia", czemu Cezar stanowczo się sprzeciwia i kontynuuje kominkowe rozważania cytując WU "Bronek dla siebie nie potrafi walczyć (nic załatwić ?), ale dla Rzeczypospolitej i Narodu zawalczy o wszystko!". No to jest się czego bać ! I jeszcze mówią, że to ma być "ojciec narodu" na TRUDNY CZAS. Zgroza i masakra. Z taką rekomendacją nie powinien nigdy zostać nawet dowódcą drużyny zuchów (i w tym miejscu wszystkich zuchów przepraszam !)
Facet przedstawiany jako "nieporadny i zagubiony" ma uzyskać  kredyt zaufania tylko dlatego, że był WYGODNIE ZARADNYM CZŁONKIEM partii WU, interpretatora i zakłamywacza rzeczywistości i współczesnych kart historii RP ?
A Cezar, z lekkim przymrużeniem prawego oka wypowiedział myśl mi nie całkiem obcą, którą to można (lub/i należy !) poddać weryfikacji, że jednym z nieszczęść demokracji RP jest fakt, iż oddajemy przywództwo Narodu "zawodowym" historykom, których jak powszechnie wiadomo, historia nigdy i niczego nie nauczyła, a bezwzględność, wybujałe ambicje i pazerność na władzę sami wyssali z ..... ( i tu każdy może sobie, demokratycznie wpisać co chce ).
Cezar na chwilę przestał merdać ogonem, przeciągnął się i nieśmiało spytał: Duduś ?
Nie wiem , co Cezar zobaczył w moich oczach, ale po cichutku opuścił strefę rozważań i nieco mrocznej strefy analizy i bez specjalnej zachęty zajął się rąbaniem drew do kominka. Jakoś musi to odpracować.

piątek, 8 maja 2015

................Cezar antysystemowy ?

No to jesteśmy po #debata , która jak przystalo na rządową TV nie miała nic wspólnego z debatą (stąd jak mniemam symbol #), bo i dyskusji, starcia poglądów czy dysputy nie było.


Cezar mówi, że nie dziwi się, iż w programie wzięli udział PKP (Potwierdzeni Kandydaci na Prezydenta), bo dla większości z nich, była to jedyna szansa na szersze, publiczne zaprezentowanie się, choc jak to w życiu bywa, nie wszystkim wyszło to na dobre. Spektakl trochę przypominal pewną wioskę, byli bowiem Nieprzygotowany, Zaklamany, Nieodpowiedzialny, Chwalipięta, Obiecalski, Nieprzewidywalny, Wymoczkowaty, Plastikowa, Cwaniaczkowaty i Musolinowaty. Przewodniczyl Wystraszony, a zabraklo Spietranego.
Ale mimo to program mial swoj sens,  bo obaj z Cezarem (choć wydaje się, że Cezar miał pewną, specjalną atencję dla p.Wilka) zostaliśmy skutecznie przekonani przez PKP, że nasze 1,5 glosu jesteśmy gotowi oddać wyłącznie na tego , kto choćby obiecać będzie , że swoim Pierwszym Prezydenckim Dekretem ZLIKWIDUJE TEN ZASZCZYTNY URZĄD i dwór darmozjadow, przekazujac kandelabry do wlasciwego,regionalnego muzeum zakłamania,  pychy i nieporadności.
I jeszcze jedno,  Cezar pyta od kiedy synonimem slowa "antysystemowy" jest przymiotnik  "normalny" ?

niedziela, 3 maja 2015

pieski świat, czyli szczurkowe zachowania

     Podczas niedzielnego spaceru po wiosennym lesie podszedł do mnie Cezar i zapytał wprost, czyli bez owijania w bawełnę: to na kogo Zbyszku głosujemy w wyborach prezydenckich ?
Jak to , na kogo głosujemy ? Chyba chciałeś zapytać, na kogo ja zagłosuję. O ile mi wiadomo, konstytucja RP nie przewiduje udziału psów w bezpośrednim akcie wyborczym na urząd prezydenta państwa i dotyczy to także owczarków kaszubskich (że o niemieckich nie wspomnę). Ale tym razem Cezar nie dał się tak łatwo "spławić" i zaripostował: no to jesteś trochę niekonsekwentny, sam mówiłeś , że na "tego tam" głosowały same barany i osły , a i kilka cech ludzkich nie koniecznie parlamentarnych, też im przypisałeś. To Konstancja im nie zabrania uczestniczenia w tym , jak to górnolotnie , aczkolwiek ryzykownie nazwałeś, akcie ? Toż to przejaw zwykłej, pospolitej dyskryminacji  !

Cezarku, po pierwsze nie Konstancja (bo z tą jakoś sobie poradzimy), ale Konstytucja, czyli Akt Najwyższy. Po drugie, mówiąc o osłach i baranach użyłem takiej plastycznej i prostej metafory. Sądząc z dokonywanych w ostatnich latach wyborów, mam wątpliwość, czy raczej nie obraziłem wspomnianych zwierzątek. Bo taki przysłowiowy baran idzie na rzeź raz i tylko raz, a "wyborcy" z konsekwencją wartą podziwu i zastanowienia , rzeź taką z upodobaniem serwują sobie periodycznie. Są tak dalece zmanipulowani przez politykierów, że akceptują "wyborcze kłamstwa" nazywając je "retoryką wyborczą", zgadzają się na "szastanie publicznymi pieniędzmi", nazywając ten proceder "kampanią wyborczą", a tak w ogóle uczestniczą w  wyborach, choć w zaciszu domowym , bijąc się we własne piersi (a niektórzy przed lustrem po gębie) powtarzają jak mantrę: nie ma na kogo głosować, nie ma wyboru, "scena zabetonowana", nie ma na kogo głosować..... I w poczuciu niespełnionych nadziei , ale spełnionego quasi obowiązku, głosują nie żeby Ktoś prowadził ten naród przez wzburzone morze codziennej rzeczywistości, ale żeby Ktoś inny tego nie zrobił. No to osły są chyba mądrzejsze.
Cezar jakby się trochę uspokoił, widać trafiłem do rozumu psiny. Gorzej z Rodakami, bo choć każdy swój rozum ma, to już nie każdy chce go używać.
No tak, Cezar przypomina mi, że są i inne zwierzątka, w tym powszechnie uważane za inteligentna szczurki. I nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie TV obrazek, na którym Szczurek zwany Wojciechem, Niezależny i Samorządowy, spędziwszy dziatwę ukochaną z przedszkoli i szkół gdyńskich ku uciesze kolędującego na Pomorzu Wielkiego Łowczego, biegał za nim po ulicach Miasta Marzeń jakoby piórkiem był w jego .........., a nie  BEZPARTYJNYM włodarzem miasta. Fakt, że musiał się chłop odwdzięczyć za poparcie PO w ostatnich wyborach i udowodnić, że jego komitet Samorządność jest niezależny od opinii wyborców z Gdyni, którzy po raz kolejny poszli entuzjastycznie "na rzeż", czyli na lep bezpartyjności.. Długo, oj zbyt długo się uczymy .....

czwartek, 30 kwietnia 2015

....powieźli i Cezarego

       Trudno, powiem szczerze, Cezar jest mocno zaniepokojony informacją, że Cezary przestał zarządzać sprawiedliwością w kraju. Tłumaczę mu, że to nie jest problem imienia, tylko zasług, że Cezarom nic specjalnie nie zagraża i nie musi tak mocno kręcić ogonem. Tym bardziej, że twoje imię Cezar  zdecydowanie nawiązuje do Julka z Rzymu, a Cezary, to nawet nie wiadomo do czego nawiązuje, ale za to wiadomo kto za nim (i przed) stoi. Długo, oj długo nosił Cezary swój dzban i nawet nie jedno ucho się w nim urwało, a Cezaremu nic nie szkodziło. No to się poślizgnął na Broni. Jako starszy wiarus wiem, że nie on jeden, bo Bronkę(a) znało wielu, a i tak większość musiała się leczyć.
Cezar mówi, że to nie przypadek, tylko głupota. No bo jeśli MS nie potrafi z MSW załatwić tak prostej sprawy jak PnB, to właściwie, co ten MS w ogóle potrafi ? Tak mi się widzi, że takie MS wcale nie jest potrzebne, bo zaiste sądy i prokuratorie są przecież niezależne (przynajmniej w teorii).
A ja myślę, że Cezary wykazał się jednak roztropnością, że na egzaminie broni do ręki nawet nie wziął, bo i krzywdy sobie lub/i egzaminatorowi nie zrobił. Porządne chłopisko i tyle.
foto własne; Autor w środku, bez Cezara 
A Cezar nadal ma wątpliwości, czy nie pojadą teraz po wszystkich Cezarach. Właściwie to pewności nie ma, ale należy uznać, że jest to jakiś powód do zmian w  (za)Rządzie. Przecież Babci jest potrzebny jakiś poważny powód, jakiś jednoznaczny, konkretny pretekst (a przecież imię Cezary takim jest) by ową odnowę potuskowej czeredy dokonać i zgłoskami choćby malutkimi w historii swej partii się zapisać.


Cezar mówi, żeby jeszcze dodać kilka słów o Szariku i Kenie (dla przypomnienia: ostatni MON Tomasz). Co do Szarika to widzę Cezarku w tobie duże podobieństwo, które chwały ci dodaje, bo i postać to godna i sympatyczna, choć grana jak pamiętam przez dwa owczarki. Sam osobiście epizod czołgowy w życiu też zaliczyłem, na dowód czego załączam zdjęcie.
Może odnajdą się pozostali dwaj wojacy z załogi ?
A wiewiórki mówią, że Ken chyba liczy (a może i czyści) lufy leopardów z poniemieckiego demobilu i zastanawia się, kto go tak paskudnie wrobił. Bo jak poinformowali niezależni od niego eksperci , których nawet o zdanie nie prosił (tym bardziej nie zapłacił), owe lufy są do niczego, a już na pewno nie do skutecznego niszczenia tanków Cara (dla przypomnienia : władca Rosji).
No to ma problem, niestety -  my wszyscy też.

wtorek, 28 kwietnia 2015

czy to tylko prowokacja ?


Przypadkowo (choć nie tak zupełnie) wpadła mi do rąk książeczka, a w niej krótki opis historii człowieka, który wśród znawców uchodzi za jednego z wybitnych " mistrzów prowokacji", a nazywał się Azef Jewno. Cezar mówi, że Azef  w sztuce prowokowania dorównuje psu Bago, który za każdym razem, gdy wychodzi ze swoim panem na spacer, stuka ogonem w nasze drzwi, co doprowadza Cezara do szału. Tyle tylko, że Azef nie specjalnie dawał się wyprowadzać swojemu panu, bo po pierwsze miał ich co najmniej dwóch, a po drugie, to on ich wyprowadzał (często "w pole") gdzie i jak chciał, czyli zaplanował. Cezar widzi tu pewną analogię, ale chwilowo pozostanę przy mojej wersji wychowywania psa.
Wracając do Azefa, to w dużym skrócie ujmując, facet potrafił np. zaplanować i zainicjować zamach terrorystyczny, po czym równie sprawnie potrafił wykryć ten spisek i udaremnić jego realizację, ku chwale jednego z panów, a nieukrywanej rozpaczy drugiego.  A ponieważ według własnego uznania i osobistej kalkulacji nie wszystkim zaplanowanym zamachom zechciał zapobiec, to i terroryści byli mocno ukontentowani sprawnością swojego "mistrza". Czy fakt, że był synem żydowskiego krawca z Ukrainy, z miasteczka Łysakowo opodal Grodna ma jakieś znaczenie ? Cezar mówi ,że tak , ale tematu rozwijać nie będzie. Może i słusznie, bo umiejętność prowokowania w dyplomacji (tu celowo nie dodałem: międzynarodowej)  nie jest zjawiskiem nadzwyczajnym, niepospolitym i niepożądanym. Takie gierki (zagrywki, wrzutki, przecieki, przebłyski,podpowiedzi i przeinaczenia) to chleb powszechny politykierstwa, i jak mówi Cezar, są miłe wszystkim opcjom od lewa do prawa i z dołu do góry albo odwrotnie. Liczy się wyłącznie partyjna (czyli nasza!)  s k u t e c z n o ś ć, a jakieś dyrdymały o racji stanu, narodzie,sprawiedliwości czy honorze  dawno już pozostawiono do roztrząsania obywatelom (czytaj:szaraczkom).
Serial pt. Nocne Wilki trwa nadal, tylko nikt z nas nie wie, komedia to czy dramat ? Cezar mówi , że to dramatyczna komedia i ma jedynie wątpliwość, kto robi za Azefa.
A ja wiem, że do owego, zaszczytnego miana trwa całkiem spory wyścig. I pokazuję Cezarowi wywiad (czy może kontrwywiad ?) opublikowany w "Do Rzeczy" (nr.17/2015) z Kowalem Pawłem i zilustrowany jego zdjęciem. A na zdjęciu Paweł jako prawie Stańczyk zatroskany, myśliciel  (mowa ciała - pozycja 72 - uwaga ! myślę) postuluje, aby pogranicznicy wnikliwie spojrzeli w wydech Wilków, może zbyt głośny i hałaśliwy ?, a i pod czerepy gdyby zajrzeć, to i poglądy nie takie się znajdzie ! I to mówi 25 lat po obaleniu (tylko Cezar ma wątpliwość, co z kim i kiedy Paweł obalał , żeby takie głupstwa gadać ?) , były poseł i minister. Jeśli mamy takich ozdrowieńców w MSZ, to nie daj Boże ......

Jak zawsze, tylko na lud prosty można liczyć i nasi, rodzimi motocykliści próbują honor ratować. Nie jestem motocyklistą, tym bardziej wilkiem (w przeciwieństwie do Cezara) , a już na pewno, nie nocnym. Ale swoje dwa kółka mam (co wam prezentuję) i tego będę się trzymał.
I jeszcze jedno, dałem psu pooglądać TV (miał porobić notatki), ale przełączył na " Stawkę większa niż życie" i zobaczył mjr Klosa na motorze z koszem - no to spokoju już nie mam. Kosza też.  

piątek, 24 kwietnia 2015

gdzie Babcia, gdzie Czerwony Kapturek i kim jest Gajowy czyli Nocne Wilki ?






A to się nam Cezarku historia lekko namieszała. Kiedyś wiadomo było, kto to jest Czerwony Kapturek, gdzie leży Babcia i jaka jest rola Gajowego, a dziś mamy z tym niemały kłopot. Mam wrażenie, że tylko pozycja Wilka nieodmiennie uosabiającego "złe moce" pozostała niezmienna, co dodatkowo podkreślać ma przymiotnik dużą literą pisany  - "Nocny".
A pozostałe postaci ?
Cezar mówi, że z Babcią nie ma specjalnego problemu. Jest żywa, jak najbardziej prawdziwa, co nie oznacza, że prawdomówna (oj, miała kilka epizodów publicznego rozmijania się z prawdą oczywistą, !), leczy się sama (zgodnie z Narodowym Programem Ochrony Swojego Zdrowia) i zmieniła ostatnio chatkę sejmową , na warszawskie Dowing Stret 10. Babcia sprytna jest bardzo i tylko nie wiadomo czy oczekuje Kapturka czy Wilka.
No dobrze Cezar, wiemy kim jest Wilk w dodatku Nocny, ale co z Kapturkiem ?
Cezar popatrzył na mnie z politowaniem, ziewnął (przy okazji pokazał jęzor z kaszubską plamką) i z lekko wyczuwalnym zażenowaniem rzekł: wiem jak jest i jak było, a mam tylko mały problem z tym, jak będzie. Ale Czerwony Kapturek całkowicie zmienił orientację geograficzną. Już nie powiewa ze Wschodu, już nie zaprasza na stepy Akermanu, nie śpiewa dumek, a teleportował się na kompletny Zachód, kusi i pokazuje pełny koszyczek. Symbolicznie choć realnie, w świetle jupiterów uległ jej czarowi niejaki Donald z Kaszub, który mając na względzie nasze dobro wspólne, czyli jego własne, porzucił ojczyznę w potrzebie i zasiadł na europejskim troniku, pod czujnym okiem Anioła (z niemiecka: Angeli).
Popatrzyłem w oczy (wielkie !) Cezarowi i z lekkim uśmiechem, na luzie powiedziałem, że postać Gajowego , choć z pozoru stabilna, też uległa sporej metamorfozie. Ba, moja teoria jest taka, że to z jego powodu i na jego życzenie odmówiono wjazdu watahy wilków wschodnich, zwanych Nocne Wilki. Otóż, jest pewien wątek w historii Czerwonego Kapturka jak najbardziej z zakresu medycyny stosowanej, w którym to Gajowy (!) rozcina brzuch Babci w wiadomym celu. A tu się okazało, że Nocne Wilki mają już swojego, konkurencyjnego chirurga, a brzuch Babci jest tylko jeden i zresztą zajęty przez Donalda.
Osobiście oceniam, że bardzo źle się stało, że nie umożliwiono przejazdu grupie motocyklistów , nawet jeśli są oni dobrymi znajomymi "Cara". Śmieszność tłumaczenia tej  decyzji firmowanej przez ww. Babcię,  jest przeogromna i budzi uzasadnioną refleksję o słabości państwa, że znów zacytować muszę  SB (Sienkiewicza Bartłomieja) - "...kamieni kupa".

środa, 22 kwietnia 2015

śmigłowcowanie

Tak zdenerwowanego Cezara dawno nie widziałem. A powód jest prozaiczny: oglądał dziś kilka kanałów informacyjnych od TVN24 do Republiki , w których trwała gonitwa dezinformacyjna o planowanym zakupie dla polskiej armii śmigłowców wielozadaniowych. Taki przeciętny Cezar (choć niepospolity) niewiele może pojąć, a tym bardziej zrozumieć, dlaczego dozbrajanie armii jest tematem wzbudzającym tak silne i skrajne emocje. No to próbuję mu tłumaczyć: dla gospodarki krajowej to duże pieniądze (niby nasze, czyli wszystkich ?), perspektywa  wielu tysięcy krajowych miejsc pracy w perspektywie następnych kilku lat (budowa, serwis, obsługa, modernizacje) , możliwość bardziej intensywnego rozwoju technicznego rodzimego przemysłu lotniczego.....I tu Cezar nie wytrzymał: ale przecież tu chodzi o  bezpieczeństwo kraju, wartości bojowe tego latającego sprzętu, jego zalety i możliwości  do wykorzystania na polu walki ! Też prawda, ale o tych zasadniczych walorach nic się nie dowiemy. Bo problem leży Cezar w tym, jakie zadania ma do spełnienia ten "środek walki" (wiesz Cezar, że służyłem w pułku śmigłowców i koledzy piloci zawsze mówili, że ich latanie to spokojna awiacja, lecisz nisko, niezbyt szybko,wzdłuż linii kolejowych, to i bez mapy można trafić do celu), czyli jak została opracowana specyfikacja techniczna do tego przetargu.  Siemoniak ( tu tłumaczę Cezarowi, że to minister obrony, postać przypominająca plastikowego Kena, wytwór TV i paru dziennikarzy) zaserwował zagadkę matematyczno-filozoficzną: zdecydowaliśmy, że nie 70 obiektów latających w 4 lata jak proponuje funkcjonujący na terenie RP podmiot gospodarczy, ale 50 obiektów latających w 2 lata jak zadeklarował ktoś, wskazując na produkt francuski. No to może warto tą zagadkę rozwiązać ?
Cezar poprawia mnie i mówi, że sukces rozstrzygnięcia przetargu ogłosił na cały Świat i pół Europy kandydat na prezydenta, a może i sam prezydent ? Wiesz Cezar, mam ten sam problem, bo nigdy nie wiem którą postać w danej chwili kreuje Pan Komorowski. I odnoszę wrażenie, ze i on czasami się gubi. Ale nie wiem czy nie jest ciekawsze to, że ci którzy swoja nonszalancją, niekompetencją i z pobudek czysto politycznych rozbrajali polska armię przez ostatnie 25 lat, dziś chcą uchodzić za ojców opatrznościowych naszego wspólnego bezpieczeństwa i są w stanie wydać ogromne i całkowicie nie swoje pieniądze na chwałę swoją , jako dobroczyńcy oręża RP. 
I tu się z Cezarem zgadzamy, że miejsce Myśliwego jest w LG (leśnej głuszy), a  miejsce Kena w TV. 

wtorek, 21 kwietnia 2015

na powitanie

Rozmowy z Cezarem prowadzę już od kilku lat, prawdopodobnie od jego narodzin, które miały miejsce w listopadzie 2007 roku. Nie jest to jakaś szczególnie oryginalna ani wyjątkowa sytuacja, w której przeciętny człowiek prowadzi dysputy z przeciętnym psem. Aczkolwiek muszę przyznać, że Cezar od dłuższego już czasu zaskakuje mnie swoją umiejętnością postrzegania rzeczywistości nas otaczającej, a także trafnością dokonywanych ocen i analiz. Z tego może (?) wynikać fakt, ze Cezar nie jest znowu takim przeciętnym psem, za jakiego chciałby uchodzić. 
Zdarzało mi się wielokrotnie, że w towarzystwie  uczonych lub dość uczonych ludzi, a moich znajomych, cytowałem incognito opinie Cezara i zazwyczaj spotykałem się z bardziej lub mniej ale entuzjastycznym przyjęciem ze strony tegoż towarzystwa. Świadomość, że dość bezpardonowo korzystam z intelektualnej pracy mojego przyjaciela, a jego samego nie mogę z rożnych przyczyn   wprowadzić "na salony", nieco mi uwierała i pojawiły się pierwsze objawy dyskomfortu. Przeto postanowiłem pójść z Cezarem na pewien kompromis, ja zrezygnuję z "bywania na salonach" , a on będzie ze mną współtworzył bloga. A ponieważ bestia i czytać potrafi,  to i rolę korektora mu zleciłem.
Rozmowy z Cezarem, które są dla mnie zawsze dużym wyzwaniem, zazwyczaj dotyczą bieżących problemów otaczającej nas rzeczywistości. Ale szczególne miejsce wśród tych zagadnień mają problemy dotyczące szeroko rozumianego bezpieczeństwa narodowego. To najprawdopodobniej jest  skutkiem i echem mojej profesji, ale także licznych cech, które charakteryzują owczarka, a taki jest rodowód Cezara.
Świadomie nie dodałem "niemieckiego" bo obaj mamy z tym pewien problem. W związku z tym (czyli ww. problemem) jak zwykle poszliśmy na jeden z wielu kompromisów i w wyjątkowych sytuacjach np. u weterynarza, przestawiam  Cezara jako "owczarka kaszubskiego". Dowodem na to ma być  ( i jest) rozległa , niebieska (taki odcień morski) plama na jęzorze Cezara. 
A generalnie obaj zgadzamy się, że lepiej jest mieć plamę na jęzorze, niż skazę choćby małą na honorze.