czwartek, 30 kwietnia 2015

....powieźli i Cezarego

       Trudno, powiem szczerze, Cezar jest mocno zaniepokojony informacją, że Cezary przestał zarządzać sprawiedliwością w kraju. Tłumaczę mu, że to nie jest problem imienia, tylko zasług, że Cezarom nic specjalnie nie zagraża i nie musi tak mocno kręcić ogonem. Tym bardziej, że twoje imię Cezar  zdecydowanie nawiązuje do Julka z Rzymu, a Cezary, to nawet nie wiadomo do czego nawiązuje, ale za to wiadomo kto za nim (i przed) stoi. Długo, oj długo nosił Cezary swój dzban i nawet nie jedno ucho się w nim urwało, a Cezaremu nic nie szkodziło. No to się poślizgnął na Broni. Jako starszy wiarus wiem, że nie on jeden, bo Bronkę(a) znało wielu, a i tak większość musiała się leczyć.
Cezar mówi, że to nie przypadek, tylko głupota. No bo jeśli MS nie potrafi z MSW załatwić tak prostej sprawy jak PnB, to właściwie, co ten MS w ogóle potrafi ? Tak mi się widzi, że takie MS wcale nie jest potrzebne, bo zaiste sądy i prokuratorie są przecież niezależne (przynajmniej w teorii).
A ja myślę, że Cezary wykazał się jednak roztropnością, że na egzaminie broni do ręki nawet nie wziął, bo i krzywdy sobie lub/i egzaminatorowi nie zrobił. Porządne chłopisko i tyle.
foto własne; Autor w środku, bez Cezara 
A Cezar nadal ma wątpliwości, czy nie pojadą teraz po wszystkich Cezarach. Właściwie to pewności nie ma, ale należy uznać, że jest to jakiś powód do zmian w  (za)Rządzie. Przecież Babci jest potrzebny jakiś poważny powód, jakiś jednoznaczny, konkretny pretekst (a przecież imię Cezary takim jest) by ową odnowę potuskowej czeredy dokonać i zgłoskami choćby malutkimi w historii swej partii się zapisać.


Cezar mówi, żeby jeszcze dodać kilka słów o Szariku i Kenie (dla przypomnienia: ostatni MON Tomasz). Co do Szarika to widzę Cezarku w tobie duże podobieństwo, które chwały ci dodaje, bo i postać to godna i sympatyczna, choć grana jak pamiętam przez dwa owczarki. Sam osobiście epizod czołgowy w życiu też zaliczyłem, na dowód czego załączam zdjęcie.
Może odnajdą się pozostali dwaj wojacy z załogi ?
A wiewiórki mówią, że Ken chyba liczy (a może i czyści) lufy leopardów z poniemieckiego demobilu i zastanawia się, kto go tak paskudnie wrobił. Bo jak poinformowali niezależni od niego eksperci , których nawet o zdanie nie prosił (tym bardziej nie zapłacił), owe lufy są do niczego, a już na pewno nie do skutecznego niszczenia tanków Cara (dla przypomnienia : władca Rosji).
No to ma problem, niestety -  my wszyscy też.

wtorek, 28 kwietnia 2015

czy to tylko prowokacja ?


Przypadkowo (choć nie tak zupełnie) wpadła mi do rąk książeczka, a w niej krótki opis historii człowieka, który wśród znawców uchodzi za jednego z wybitnych " mistrzów prowokacji", a nazywał się Azef Jewno. Cezar mówi, że Azef  w sztuce prowokowania dorównuje psu Bago, który za każdym razem, gdy wychodzi ze swoim panem na spacer, stuka ogonem w nasze drzwi, co doprowadza Cezara do szału. Tyle tylko, że Azef nie specjalnie dawał się wyprowadzać swojemu panu, bo po pierwsze miał ich co najmniej dwóch, a po drugie, to on ich wyprowadzał (często "w pole") gdzie i jak chciał, czyli zaplanował. Cezar widzi tu pewną analogię, ale chwilowo pozostanę przy mojej wersji wychowywania psa.
Wracając do Azefa, to w dużym skrócie ujmując, facet potrafił np. zaplanować i zainicjować zamach terrorystyczny, po czym równie sprawnie potrafił wykryć ten spisek i udaremnić jego realizację, ku chwale jednego z panów, a nieukrywanej rozpaczy drugiego.  A ponieważ według własnego uznania i osobistej kalkulacji nie wszystkim zaplanowanym zamachom zechciał zapobiec, to i terroryści byli mocno ukontentowani sprawnością swojego "mistrza". Czy fakt, że był synem żydowskiego krawca z Ukrainy, z miasteczka Łysakowo opodal Grodna ma jakieś znaczenie ? Cezar mówi ,że tak , ale tematu rozwijać nie będzie. Może i słusznie, bo umiejętność prowokowania w dyplomacji (tu celowo nie dodałem: międzynarodowej)  nie jest zjawiskiem nadzwyczajnym, niepospolitym i niepożądanym. Takie gierki (zagrywki, wrzutki, przecieki, przebłyski,podpowiedzi i przeinaczenia) to chleb powszechny politykierstwa, i jak mówi Cezar, są miłe wszystkim opcjom od lewa do prawa i z dołu do góry albo odwrotnie. Liczy się wyłącznie partyjna (czyli nasza!)  s k u t e c z n o ś ć, a jakieś dyrdymały o racji stanu, narodzie,sprawiedliwości czy honorze  dawno już pozostawiono do roztrząsania obywatelom (czytaj:szaraczkom).
Serial pt. Nocne Wilki trwa nadal, tylko nikt z nas nie wie, komedia to czy dramat ? Cezar mówi , że to dramatyczna komedia i ma jedynie wątpliwość, kto robi za Azefa.
A ja wiem, że do owego, zaszczytnego miana trwa całkiem spory wyścig. I pokazuję Cezarowi wywiad (czy może kontrwywiad ?) opublikowany w "Do Rzeczy" (nr.17/2015) z Kowalem Pawłem i zilustrowany jego zdjęciem. A na zdjęciu Paweł jako prawie Stańczyk zatroskany, myśliciel  (mowa ciała - pozycja 72 - uwaga ! myślę) postuluje, aby pogranicznicy wnikliwie spojrzeli w wydech Wilków, może zbyt głośny i hałaśliwy ?, a i pod czerepy gdyby zajrzeć, to i poglądy nie takie się znajdzie ! I to mówi 25 lat po obaleniu (tylko Cezar ma wątpliwość, co z kim i kiedy Paweł obalał , żeby takie głupstwa gadać ?) , były poseł i minister. Jeśli mamy takich ozdrowieńców w MSZ, to nie daj Boże ......

Jak zawsze, tylko na lud prosty można liczyć i nasi, rodzimi motocykliści próbują honor ratować. Nie jestem motocyklistą, tym bardziej wilkiem (w przeciwieństwie do Cezara) , a już na pewno, nie nocnym. Ale swoje dwa kółka mam (co wam prezentuję) i tego będę się trzymał.
I jeszcze jedno, dałem psu pooglądać TV (miał porobić notatki), ale przełączył na " Stawkę większa niż życie" i zobaczył mjr Klosa na motorze z koszem - no to spokoju już nie mam. Kosza też.  

piątek, 24 kwietnia 2015

gdzie Babcia, gdzie Czerwony Kapturek i kim jest Gajowy czyli Nocne Wilki ?






A to się nam Cezarku historia lekko namieszała. Kiedyś wiadomo było, kto to jest Czerwony Kapturek, gdzie leży Babcia i jaka jest rola Gajowego, a dziś mamy z tym niemały kłopot. Mam wrażenie, że tylko pozycja Wilka nieodmiennie uosabiającego "złe moce" pozostała niezmienna, co dodatkowo podkreślać ma przymiotnik dużą literą pisany  - "Nocny".
A pozostałe postaci ?
Cezar mówi, że z Babcią nie ma specjalnego problemu. Jest żywa, jak najbardziej prawdziwa, co nie oznacza, że prawdomówna (oj, miała kilka epizodów publicznego rozmijania się z prawdą oczywistą, !), leczy się sama (zgodnie z Narodowym Programem Ochrony Swojego Zdrowia) i zmieniła ostatnio chatkę sejmową , na warszawskie Dowing Stret 10. Babcia sprytna jest bardzo i tylko nie wiadomo czy oczekuje Kapturka czy Wilka.
No dobrze Cezar, wiemy kim jest Wilk w dodatku Nocny, ale co z Kapturkiem ?
Cezar popatrzył na mnie z politowaniem, ziewnął (przy okazji pokazał jęzor z kaszubską plamką) i z lekko wyczuwalnym zażenowaniem rzekł: wiem jak jest i jak było, a mam tylko mały problem z tym, jak będzie. Ale Czerwony Kapturek całkowicie zmienił orientację geograficzną. Już nie powiewa ze Wschodu, już nie zaprasza na stepy Akermanu, nie śpiewa dumek, a teleportował się na kompletny Zachód, kusi i pokazuje pełny koszyczek. Symbolicznie choć realnie, w świetle jupiterów uległ jej czarowi niejaki Donald z Kaszub, który mając na względzie nasze dobro wspólne, czyli jego własne, porzucił ojczyznę w potrzebie i zasiadł na europejskim troniku, pod czujnym okiem Anioła (z niemiecka: Angeli).
Popatrzyłem w oczy (wielkie !) Cezarowi i z lekkim uśmiechem, na luzie powiedziałem, że postać Gajowego , choć z pozoru stabilna, też uległa sporej metamorfozie. Ba, moja teoria jest taka, że to z jego powodu i na jego życzenie odmówiono wjazdu watahy wilków wschodnich, zwanych Nocne Wilki. Otóż, jest pewien wątek w historii Czerwonego Kapturka jak najbardziej z zakresu medycyny stosowanej, w którym to Gajowy (!) rozcina brzuch Babci w wiadomym celu. A tu się okazało, że Nocne Wilki mają już swojego, konkurencyjnego chirurga, a brzuch Babci jest tylko jeden i zresztą zajęty przez Donalda.
Osobiście oceniam, że bardzo źle się stało, że nie umożliwiono przejazdu grupie motocyklistów , nawet jeśli są oni dobrymi znajomymi "Cara". Śmieszność tłumaczenia tej  decyzji firmowanej przez ww. Babcię,  jest przeogromna i budzi uzasadnioną refleksję o słabości państwa, że znów zacytować muszę  SB (Sienkiewicza Bartłomieja) - "...kamieni kupa".

środa, 22 kwietnia 2015

śmigłowcowanie

Tak zdenerwowanego Cezara dawno nie widziałem. A powód jest prozaiczny: oglądał dziś kilka kanałów informacyjnych od TVN24 do Republiki , w których trwała gonitwa dezinformacyjna o planowanym zakupie dla polskiej armii śmigłowców wielozadaniowych. Taki przeciętny Cezar (choć niepospolity) niewiele może pojąć, a tym bardziej zrozumieć, dlaczego dozbrajanie armii jest tematem wzbudzającym tak silne i skrajne emocje. No to próbuję mu tłumaczyć: dla gospodarki krajowej to duże pieniądze (niby nasze, czyli wszystkich ?), perspektywa  wielu tysięcy krajowych miejsc pracy w perspektywie następnych kilku lat (budowa, serwis, obsługa, modernizacje) , możliwość bardziej intensywnego rozwoju technicznego rodzimego przemysłu lotniczego.....I tu Cezar nie wytrzymał: ale przecież tu chodzi o  bezpieczeństwo kraju, wartości bojowe tego latającego sprzętu, jego zalety i możliwości  do wykorzystania na polu walki ! Też prawda, ale o tych zasadniczych walorach nic się nie dowiemy. Bo problem leży Cezar w tym, jakie zadania ma do spełnienia ten "środek walki" (wiesz Cezar, że służyłem w pułku śmigłowców i koledzy piloci zawsze mówili, że ich latanie to spokojna awiacja, lecisz nisko, niezbyt szybko,wzdłuż linii kolejowych, to i bez mapy można trafić do celu), czyli jak została opracowana specyfikacja techniczna do tego przetargu.  Siemoniak ( tu tłumaczę Cezarowi, że to minister obrony, postać przypominająca plastikowego Kena, wytwór TV i paru dziennikarzy) zaserwował zagadkę matematyczno-filozoficzną: zdecydowaliśmy, że nie 70 obiektów latających w 4 lata jak proponuje funkcjonujący na terenie RP podmiot gospodarczy, ale 50 obiektów latających w 2 lata jak zadeklarował ktoś, wskazując na produkt francuski. No to może warto tą zagadkę rozwiązać ?
Cezar poprawia mnie i mówi, że sukces rozstrzygnięcia przetargu ogłosił na cały Świat i pół Europy kandydat na prezydenta, a może i sam prezydent ? Wiesz Cezar, mam ten sam problem, bo nigdy nie wiem którą postać w danej chwili kreuje Pan Komorowski. I odnoszę wrażenie, ze i on czasami się gubi. Ale nie wiem czy nie jest ciekawsze to, że ci którzy swoja nonszalancją, niekompetencją i z pobudek czysto politycznych rozbrajali polska armię przez ostatnie 25 lat, dziś chcą uchodzić za ojców opatrznościowych naszego wspólnego bezpieczeństwa i są w stanie wydać ogromne i całkowicie nie swoje pieniądze na chwałę swoją , jako dobroczyńcy oręża RP. 
I tu się z Cezarem zgadzamy, że miejsce Myśliwego jest w LG (leśnej głuszy), a  miejsce Kena w TV. 

wtorek, 21 kwietnia 2015

na powitanie

Rozmowy z Cezarem prowadzę już od kilku lat, prawdopodobnie od jego narodzin, które miały miejsce w listopadzie 2007 roku. Nie jest to jakaś szczególnie oryginalna ani wyjątkowa sytuacja, w której przeciętny człowiek prowadzi dysputy z przeciętnym psem. Aczkolwiek muszę przyznać, że Cezar od dłuższego już czasu zaskakuje mnie swoją umiejętnością postrzegania rzeczywistości nas otaczającej, a także trafnością dokonywanych ocen i analiz. Z tego może (?) wynikać fakt, ze Cezar nie jest znowu takim przeciętnym psem, za jakiego chciałby uchodzić. 
Zdarzało mi się wielokrotnie, że w towarzystwie  uczonych lub dość uczonych ludzi, a moich znajomych, cytowałem incognito opinie Cezara i zazwyczaj spotykałem się z bardziej lub mniej ale entuzjastycznym przyjęciem ze strony tegoż towarzystwa. Świadomość, że dość bezpardonowo korzystam z intelektualnej pracy mojego przyjaciela, a jego samego nie mogę z rożnych przyczyn   wprowadzić "na salony", nieco mi uwierała i pojawiły się pierwsze objawy dyskomfortu. Przeto postanowiłem pójść z Cezarem na pewien kompromis, ja zrezygnuję z "bywania na salonach" , a on będzie ze mną współtworzył bloga. A ponieważ bestia i czytać potrafi,  to i rolę korektora mu zleciłem.
Rozmowy z Cezarem, które są dla mnie zawsze dużym wyzwaniem, zazwyczaj dotyczą bieżących problemów otaczającej nas rzeczywistości. Ale szczególne miejsce wśród tych zagadnień mają problemy dotyczące szeroko rozumianego bezpieczeństwa narodowego. To najprawdopodobniej jest  skutkiem i echem mojej profesji, ale także licznych cech, które charakteryzują owczarka, a taki jest rodowód Cezara.
Świadomie nie dodałem "niemieckiego" bo obaj mamy z tym pewien problem. W związku z tym (czyli ww. problemem) jak zwykle poszliśmy na jeden z wielu kompromisów i w wyjątkowych sytuacjach np. u weterynarza, przestawiam  Cezara jako "owczarka kaszubskiego". Dowodem na to ma być  ( i jest) rozległa , niebieska (taki odcień morski) plama na jęzorze Cezara. 
A generalnie obaj zgadzamy się, że lepiej jest mieć plamę na jęzorze, niż skazę choćby małą na honorze.