Pierwsze oznaki niepokoju u Cezara wystąpiły wieczorem 13.11.br. Biegał po kanałach TV z
góry na dół i odwrotnie. W końcu zatrzymał się na kanałach sportowych, a najdłużej
obserwował mecz Francuzów z Niemcami w Paryżu. Sądziłem, że tu chodzi o pewnego
rodzaju więź emocjonalną, w końcu Cezar jest niemieckim owczarkiem….
Ale rano wiedzieliśmy już wszystko. W TV niezliczona ilość
komentatorów, znawców , ekspertów, podekscytowanych dziennikarzy. Tragiczne informacje
o wydarzeniach z Paryża zdominowały wszystkie stacje publicystyczne. Prawdą jednak
jest, że dwa dni wcześniej bo 12.11.br. miał miejsce równie tragiczny zamach
terrorystyczny w Bejrucie, w którym zginęło 42 osób, a rannych zostało ok. 240,
ale ponieważ to miało miejsce daleko, hen daleko, w miejscu mało istotnym ( jak się
niektórym wydaje), zainteresowania w „naszych” mediach większego nie wzbudziło. Nikt
w Polsce, w Europie nie pobiegł pod
ambasadę/konsulat Libanu, nikt nie zapalił zniczy, nie położył kwiatów. Nie było też tłumu „nadwornych ekspertów”, czy
cwaniaczków, którzy z „opowiadania” o terroryzmie zrobili sobie źródło
utrzymania, a którzy na telefon zaprzyjaźnionego dziennikarza są skłonni wypowiedzieć
się na każdy temat, choćby głupio i bez sensu.I co ciekawe, czasem wraz ze stopniem naukowym proporcjonalnie rośnie wielkość wygłaszanych bzdur.
Ale „atak na Paryż”
jest tragedią i bardzo mnie dotyczy, tak samo jak atak na targowisko w
Bejrucie, albowiem, jak mówił poeta „śmierć każdego człowieka umniejsza mnie,
przeto nigdy nie pytaj komu bije dzwon, bije on Tobie”.
I tu Cezar zrobił „wielkie oczy” , dodam - „wilcze oczy”, bo nie mógł zaskoczyć, o jakim
dzwonie rzecz cała jest. No to zrobiłem mu wykład, którego wam zaoszczędzę.
Ale nie mam zamiaru
przy tej okazji „oszczędzić” służb, instytucji i urzędników Rzeczypospolitej,
którzy z mocy Konstytucji lub mianowania, są odpowiedzialni za BEZPIECZEŃSTWO
NARODOWE. Niektórzy z Was wiedzą, a nawet niektórzy pukali się w głowę (choć tylko
swoją), że od pewnego czasu prowadzę małą, prywatną wojnę z Ministrem Obrony
Narodowej i Szefem BBN. A rzecz dotyczy potencjalnych
źródeł i miejsc ataków terrorystycznych (tudzież dywersyjnych !) , które są prowokowane
poprzez błędy i zaniechania popełniane na co najmniej dwóch inwestycjach MON. O
ww. wadach w budowie tzw. infrastruktury krytycznej powiadomiłem MON i BBN, wskazałem i uzasadniłem swoją opinię oraz określiłem
niebezpieczeństwo następstw ewentualnych ataków na te instalacje. Wskazałem zgodnie
z moją wiedzą i praktyką na konieczność
zmian projektowych i organizacyjnych. Informacji nie personalizowałem, nie
wskazywałem winnych uznając, że nie jest to moja rola. A jaka była reakcja ze
strony ww. instytucji ?
Dobrze że Cezar podał mi szklankę zimnej wody do popicia, bo
już się zagrzałem nadmiernie……….
Otóż, w efekcie kilkumiesięcznej korespondencji uzyskałem kilka
podziękowań z MON za „troskliwość” (pułkownik), za „szczytną inicjatywę”
(dyplomowany pułkownik), a dodatkiem były kłamstewka i dezinformacja (generał
dywizji, dyplomowany pułkownik, podsekretarz stanu w MON). którymi można
„zbajerować” wyłącznie tych, którzy nie mają podstawowej wiedzy z zakresu prawa
budowlanego czy przepisów o ochronie obiektów i instalacji wojskowych.
Jak mówi Cezar – łapy opadają, gdy w ostatniej
korespondencji pewien pułkownik dyplomowany stwierdził (oczywiście sarkastycznie
dziękując mi za „okazaną troskę” ), że „zaawansowanie robót na budowie …. wynosi ok. 60%” , z czego ma ponoć wynikać fakt, że dalsze
zajmowanie się problemem jest niezasadne.
A Cezar mówi, że chyba trzeba być naprawdę z - DYPLOMOWANYM, aby nie rozumieć, że te 60%
błędnie wykonanej roboty prowadzi wyłącznie do wybudowania obiektu w 100 % obciążonego
błędem. No, tak przynajmniej sądzi przeciętny
(choć nie za bardzo) owczarek bez dyplomu.
Dodam też , że w żadnym
elemencie korespondencji dotyczącym zadania 2BN 15001 (inwestor Zakład
Inwestycji Traktatu Północnoatlantyckiego w Warszawie) i zadania 12638
(inwestor Rejonowy Zarząd Infrastruktury w Gdyni) owi , wysocy (stanowiskiem !)
urzędnicy w mundurach NIE ZAKWESTIONOWALI MERYTORYCZNIE mojej opinii, ale
też NIESTETY nie podjęli żadnych czynności i działań naprawczych. Wskazując na oczywistą
bierność i niekompetencję „naraziłem się” urzędującym tam oficerom MON i BBN,
choć celem moim było ich pobudzenie i „zmuszenie
” do DZIAŁANIA. Ale „skóra” okazała się
być zbyt gruba, a „rozumek ” dość nieobecny. Choć przyznać muszę, że SKW (czyli
kontrwywiad wojskowy) nieco tematem się zainteresował, ale nie wiem, czy wystarczająco.
Cezar pokręcił głową,
a może ogonem ? , spojrzał mi w oczy (co dla psów jest dość nietypowe) i zadał
pytanie (które już znałem ?) – „i po co te wszystkie Twoje działania, informacje, zapytania,
odpowiedzi, korespondencja, opinie ? po co cały ten rwetes, nerwy, oczekiwania, niespełnione
nadzieje, a w końcu naiwność ? ”
- No cóż Cezarku, przyznaję, bilans moich osiągnięć w tym
zakresie nie jest imponujący. Cel nie został
osiągnięty, bowiem budowle nadal pieczołowicie wznoszone przez MON są ciągle łatwym
celem dla potencjalnego ataku terrorystycznego lub dywersyjnego. U niektórych zyskałem
też opinię mało pochlebną opinię „rozrabiacza” (delikatnie to nazywając), a co
niektórzy uznając mnie za „niebezpiecznego” wykasowali numer mojego telefonu ze
swoich ślicznych smartfonów. Także dla
równowagi powiem, że są i tacy, którzy pozytywnie, choć z ukrycia mi „kibicują”.
Jestem podpułkownikiem w rezerwie, a pracując na swój oficerski
stopień wiele się nauczyłem, nie widzę żadnego powodu, aby z tej wiedzy nie
korzystać tylko dlatego, że zajmuję się dziś inną profesją. Wyznaje zasadę, że oficerem się jest, a nie bywa i że nie ma co chować „głowy w
piasek”. Byłem i jestem gotów spokojnie spojrzeć w oczy tym generałom, pułkownikom i dyplomowanym
też, bo to nie ja sprzeniewierzam się honorowi i powierzonej misji. Jestem przekonany, że niemal codziennie „sztabowcom i
administratorom” wojskowym należy przypominać,
że służba to nie tylko udział w paradach i rautach u boku prominentnych
polityków. Że w kalendarzu są oprócz 15 sierpnia czy 11 listopada także inne dni. Naszym zaś prawem i obowiązkiem, czymś normalnym i właściwym jest reagowanie
na wszelkie błędne i patologiczne zachowania urzędników, nawet jeśli tak
nam się tylko wydaje, nawet gdy nie jesteśmy tego w 100 % pewni.
Warknięcie Cezara przypomniało mi o problemie nieustającego i obiektywnie
niesprawiedliwego „wartościowania” ofiar śmierci , zjawiska którego obaj ( i mam nadzieję, że nie tylko) nie akceptujemy,
a któremu tak hołdują media. Bowiem nie ma żadnej różnicy, czy z rąk terrorysty
ginie ktoś w samolocie, na sali koncertowej czy na targowisku.
To jest takie proste, że aż tak trudne.
Zbyszku, za mało jest dzisiaj oficerów z powołania a za dużo karierowiczów.
OdpowiedzUsuńDarek W.