Obudziłem
się z łapą Cezara na nosie (nie w nosie, tylko na …). Nieco zaspany usłyszałem
ciche, aczkolwiek natarczywe wezwania „obudź się, obudź się, nowe nadchodzi, jutrzenka
wolności….” Cezar - mówię, czy ty litości nie znasz, budzisz mnie w środku nocy
nad ranem , a na dodatek bredzisz coś jak w gorączce ?
-
Po pierwsze, zabieraj łapę z mojego nosa, bo to jest mój nos i tylko mój, a po
drugie, to się pytam, gdzie poranna kawa ? Chyba zbyt dobrze masz na moim ,
pańskim utrzymaniu i o obowiązkach zapominasz ?
Wiedziałem,
to u Cezara zawsze zadziała, podwinął ogon i pomaszerował do kuchni. Po chwili
dom napełnił się zapachem świeżo zmielonej kawy, co w połączeniu z zapachem równie
świeżej pasty do zębów tworzy właściwy klimat do rozmyślań i zadumy.
Mocno
już udobruchany zaprosiłem Cezara do rozmowy, a nawet zaproponowałem mu chwilowo wolne miejsce w
fotelu.
-
To o jakim „nowym” byłeś łaskaw mnie informować drogi Cezarze ? (prawie jak
Sherlock do Watsona )
Cezar
poprawił swoja pozycję - ja, pan fotela – i bez zmrużenia okiem wyrecytował „ nowy prezydent,
nowy rząd, nowy premier, nowy gabinet premiera, a i posłowie będą jak nowi”.
-
Mówisz Cezar, że prezydent jest „nowy” ? Bez wątpienia wyglądem nie przypomina
Komorowskiego Bronisława, ale zachowania ma już nie tak bardzo go odróżniające od
poprzednika. Krótki staż na fotelu, ale kilka sygnałów zdążył już wysłać, nie
całkiem mi się podobających. A to nocne spotkania z Jarosławem, a to wielce symboliczna
niechęć do spotkania z urzędującym premierem (jakby tu nie o Polskę chodziło !),
a to poligonowe przebieranki z żołnierzami i ryngrafami. Są i pierwsze sygnały
niekompetencji ludzi, którym powierzył istotne funkcje, zwłaszcza w BBN i
Kancelarii, czego medialnym dowodem jest choćby termin I posiedzenia Sejmu RP zbieżny
z dniem tzw. szczytu na Malcie. Jak mówi filozof „ popełniać błąd rzecz ludzka,
ale trwać w błędzie to głupota”, a i o braku odwagi można by słów kilka
powiedzieć.
Mowa
ciała Cezara wskazywała na utratę
pewności, ale zaryzykował – a nowy premier ?
Widzisz
Cezar, tu też mamy problem i to nie dlatego, że do końca nie wiemy, kto nim będzie. Ale zakładając, że będzie to Pani Beata, to
wyraźnie zalicza pierwsze, może nie tylko , wizerunkowe wpadki.
Bowiem uszami
wyobraźni słyszę mało oryginalne, ale wyraźne:
„ nazywam
się Bond, Beata S-Bond”. Powiem krótko, jakiś MATOŁ podpowiedział Pani Prezes, aby skorzystała
z darmowego biletu na premierowy pokaz najnowszej wersji osławionego szpiega
MI6 i przerwała w ten sposób „pracowicie i pieczołowicie formułowanie rządu dla dobra umęczonego POwyborami narodu”. W
tym drobnym, pozornie mało znaczącym dla procesu przejmowania przez PIS pełni
władzy w Polsce epizodzie, zamanifestowała się znana prawda, że historia
niczego niektórych nie uczy, a już na pewno nie tych, którzy władzę posiedli.
Cezar
spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a może z ukrywanym podziwem. A dla podtrzymania
konwersacji rzucił mimochodem – a tak właściwie, o co ci chodzi ?
-
Widzisz Cezary, jak się już dostąpiło zaszczytu brylowania na świeczniku
politycznym, to każdy gest staje się „interpretowalny”. Czym więc był (nagłośniony
medialnie) udział "premierowej kandydatki" w premierowym pokazie ?
Po
pierwsze – brutalnym udziałem w REKLAMIE
komercyjnego, zagranicznego filmu o brytyjskim szpiegu;
Po
drugie – wyrazem lekceważenia SPOŁECZEŃSTWA, któremu Pani Beata chce
służyć (jak głosiła podczas kampanii wyborczej) poprzez opóźnianie procesu
formowania rządu, choćby nawet fizycznie to „wyjście do kina” nie miało żadnego
znaczenia;
Po
trzecie – zastanawiające "przyjęcie zaproszenia” przez brytyjską ambasadę w tak
„gorącym” politycznie i społecznie momencie. Ciekaw jestem, czy niejaki D.
Cameron w analogicznym momencie dziejów Wspólnoty Brytyjskiej „skoczyłby do kina”
np. na polski film „Służby specjalne” ?
Oj, mam wątpliwości.
Cezar
powolutku, ale zdecydowanie i skutecznie zsuwał się z fotela. Widać, że ma dużo
do przemyślenia, a najlepszym do tego miejscem jest jego własny, duży i wygodny
kojec.
Cezar
jest inteligentnym owczarkiem krótkowłosym i jak widać, z pewnością rozumie, gdzie jest jego miejsce. Tego
i innym życzę. A o posłach porozmawiamy innym razem, bo jest nie tyle o
KIM, ale o CZYM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz